Jak podaje "Rzeczpospolita" do nieprzyjemnej sytuacji doszło tuż przed najważniejszą aukcją, podczas której za 1,2 mln euro sprzedana została klacz Perfinka. W sumie podczas aukcji w Janowie Podlaskim sprzedano 10 koni za łączną kwotę 1 mln 587 tys. euro.
O całej sytuacji opowiedział dziennikowi sam pokrzywdzony. Mateusz Leniewicz-Jaworski, który dziś pracuje jako agent hodowców koni arabskich z całego świata, przyjechał na aukcję do Janowa Podlaskiego ze swoimi klientami. To właśnie hodowcy z Belgii, których były wiceprezes stadniny przyprowadził na aukcję, którzy licytowali Perfinkę za ponad 1 mln euro.
Do uderzenia doszło, gdy były wiceprezes mijał się z komentatorem licytacji Markiem Szewczykiem. - Usłyszałem tylko "ty gnoju", po czym zostałem uderzony cztery razy pięścią w tył głowy, kiedy szedłem do namiotu VIP ze swoimi klientami z Belgii. Rozmawiałem wtedy przez telefon, który wypadł mi z rąk, z twarzy spadły mi okulary. Koszmarna historia - powiedział Mateusz Leniewicz-Jaworski.
Na miejsce wezwano policję, która wylegitymowała obydwu mężczyzn. Były wiceprezes stadniny nie odniósł poważnych obrażeń, ale może wystąpić na drogę sądową z powództwa cywilnego. Sytuację skomentował także Marek Szewczyk, który powiedział, że nie żałuje, tego co zrobił.
- To prosta sprawa, nie ma w niej drugiego dna. Kiedy się mijaliśmy, Jaworski, rozmawiając przez telefon, powiedział "o Szewczyk, ta menda". Więc dałem mu w twarz otwartą ręką. Czy żałuję? Nie. Jesteśmy po dwóch stronach barykady, a on stoi po złej stronie - mówił "Rz" Marek Szewczyk. Były redaktor "Konia Polskiego" od początku krytykował to, co dzieje się w państwowych stadninach od 2016 roku, czyli po przejęciu rządów PiS. Marek Szewczyk podważał też kwalifikacje Leniewicza-Jaworskiego i oskarżał go o skandal z elektroniczną aukcją, kiedy klacz Emira została wylicytowana za 550 tysięcy euro, ale nabywca za nią nie zapłacił. Po powtórce koń, który był gwiazdą pokazu, został sprzedany tylko za połowę ceny.
Jeden z właścicieli dużej stadniny powiedział w rozmowie z dziennikiem, że tak właśnie kończy się podgrzewanie sporu wokół Janowa Podlaskiego - Dajmy temu spokój, bo dojdzie do tragedii - powiedział anonimowo stały bywalec aukcji.