Badanie "Ogólnopolska diagnoza zjawiska przemocy w rodzinie" zostało przeprowadzone w sierpniu ub.r. przez Kantar Polska na reprezentatywnej próbie dwóch tysięcy respondentów z wszystkich szesnastu województw. Sam raport powstał w październiku.
Wyniki do tej pory nie były przez ministerstwo szerzej publikowane, nie mówiąc już o ich udostępnieniu na stronach rządowych. Pisał o tym "z przykrością" w swoim tegorocznym raporcie Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, który jednocześnie udostępnił w czerwcu w swojej analizie część danych z badania Kantar.
Pełna treść "Ogólnopolskiej diagnozy zjawiska przemocy w rodzinie" z 2019 r. >>>
Z diagnozy wynika, że ok. 10 proc. dorosłych osób, co, jak czytamy w dokumencie, przekłada się na ponad 3 mln osób, uznaje za normalne różnego rodzaju przemocowe działania.
9 proc. badanych (11 proc. mężczyzn i 6 proc. kobiet) uważa chociażby, że "gwałt w małżeństwie nie istnieje". Podobny odsetek ankietowanych wskazał również, że "w sprawach seksu żona zawsze powinna zgadzać się na to, co chce mąż" (odpowiedź tę poparło 13 proc. mężczyzn i 7 proc. kobiet).
10 proc. jest zdania, że obrażanie partnera i wyzwiska są dopuszczalne w kłótni między partnerami, 9 proc., że popychanie i szarpanie współmałżonka to "nie są przejawy przemocy w rodzinie", a 12 proc., że "pogróżki i zastraszanie partnera nie świadczą o przemocy wobec niego". 6 proc. jest przekonanych, że mąż ma prawo decydować o tym, z kim będzie się kontaktowała jego żona.
9 proc. ankietowanych stwierdziło, że "rodzice mają prawo bić swoje dzieci". Takiej odpowiedzi udzieliło 13 proc. mężczyzn i 5 proc. kobiet.
"Ogólną regułą jest to, że mężczyźni w większym zakresie akceptują dopuszczalność analizowanych w badaniu przejawów przemocy" - czytamy w raporcie.
Z badania wynika, że do stosowania przemocy przynajmniej raz przyznało się 30 proc. badanych, co przekłada się na 9 mln Polaków. 6 mln było sprawcą kilka lub wiele razy.
Najpowszechniejszą formą przemocy w Polsce jest przemoc psychiczna. 'W ostatnim roku przemocy psychicznej doświadczyło 29 proc. badanych. Na przełomie całego życia 40 proc. badanych przyznaje, że doświadczyło tej formy przemocy więcej niż raz w życiu" - wskazano w badaniu. 23 proc. Polaków doświadczyło przemocy fizycznej co najmniej raz. Przemocy ekonomicznej - 13 proc.
5 proc. przyznało, że doznało przemocy seksualnej, ten odsetek według ekspertów jest jednak zaniżony. "Ten rodzaj przemocy rzadko wychodzi na jaw, gdyż Polacy wstydzą się mówić o tej sferze życia, a ponadto wiedza o przemocy seksualnej jest bardzo niska i często zachowania będące jej przejawem nie są tak postrzegane" - wskazano w raporcie.
Co trzecia osoba doświadczyła przemocy psychicznej i fizycznej w dzieciństwie. 29 proc. było szarpanych, popychanych i bitych. Co czwarty respondent jako dziecko był obrażany, wyzywany i słyszał pod swoim adresem groźby. Niemal co piąty był obiektem ośmieszania.
- Jak ktoś myśli, że przemoc w rodzinie, ofiara przemocy to jest jakaś patologia, tam gdzie jest pijaństwo, jakieś meliny i tak dalej, to niech sobie to odpuści, nie ma takiego myślenia (...) Przez 25 lat przerabiałem ofiary przemocy, czy sprawców przemocy na najróżniejszym statusie społecznym. Czy to był polityk, mówimy o sprawcach, czy to był jakiś radny, czy lekarz, ordynator, czy prawnik, czy kupę wojskowych oficerów, czy policjanci, czy pracownik służby więziennej, to tak bym mógł jechać, jechać i jechać
- podkreślał anonimowy pracownik jednej z bydgoskich organizacji pozarządowych, którego opinia znalazła się w raporcie.
- A jak chodzi o ofiary przemocy to tak samo, czy to były panie bizneswoman, bo ostatnio miałem trzy takie, które pełnią wysokie stanowiska, takie kierownicze i w sensie statusu społecznego. Czy to były nauczycielki, czy pielęgniarki, czy same pracowniczki socjalne, psycholożki. To z każdej grupy społecznej - dodał.
Pracowniczka zespołu interdyscyplinarnego w Puławach, zajmującego się wsparciem osób doznających przemocy, wskazała w raporcie, że czasem w rozmowach z kobietami "cierpła jej skóra".
- One to opowiadały tak jakby z przymrużeniem oka, jakby opowiadały o zeszłorocznej zimie, jakby jakiś film mi relacjonowały. A to były takie dramaty, że naprawdę ja natychmiast łapałam za komputer i pisałam zawiadomienie do prokuratury z wnioskiem o środki zapobiegawcze, bo miałam poczucie, że ich życie jest w takim zagrożeniu, a one tego jakby nie dostrzegały, bo już tak mocno się z tym oswoiły i tak to było normą, że one nie umiały tego racjonalnie i obiektywnie ocenić tego swojego stanu zagrożenia
- mówiła.
- Jest jedna cecha, która łączy sprawców. To, że się czują bezkarni - skomentował warszawski policjant.