Przemoc, chaos, łapanka. RPO o nieprawidłowościach podczas zatrzymań na Krakowskim Przedmieściu

Przedstawiciele Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur rozmawiali z 33 osobami zatrzymanymi w piątek w Warszawie po demonstracji, która miała miejsce po aresztowaniu aktywistki LGBT z grupy "Stop Bzdurom". Kontrole wykazały szereg nieprawidłowości - informuje biuro RPO.
Zobacz wideo Protesty po aresztowaniu Margot

Pracownicy Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur przeprowadzili wizytacje w sześciu pomieszczeniach dla osób zatrzymanych - w skrócie PdOZ - w Warszawie i Piasecznie. Przedstawiciele KMPT chcieli sprawdzić, jaka jest sytuacja zatrzymanych oraz jakie są warunki ich osadzenia.

Jak informuje biuro RPO, przedstawiciele KMPT odwiedzili m.in. PdOZ przy ul. Nowolipie, ul. Żeromskiego, ul. Żytniej, ul. Jagiellońskiej oraz ul. Janowskiego w Warszawie, a także w Piasecznie. Łącznie przeprowadzono rozmowy z 33 spośród 48 zatrzymanych osób.

Zatrzymania na Krakowskim Przedmieściu. M.in. zatrzymano przypadkowe osoby

Kontrole wykazały chaotyczną pracę policji, która m.in. zatrzymała przypadkowe osoby, które były na zakupach.

Jak wynika z obserwacji KMPT, wśród zatrzymanych znalazły się m.in. osoby, które nie uczestniczyły czynnie w zgromadzeniu na Krakowskim Przedmieściu czy ul. Wilczej, a przyglądały się zajściu. Niektóre z tych osób miały tęczowe emblematy (torby, przypinki, flagi). Wśród zatrzymanych były jednak także osoby przypadkowe, które akurat w danym momencie wyszły np. do sklepu i wracały z zakupami.

- informuje biuro RPO.

Z relacji zatrzymanych wynika też brutalność policji, w niektórych przypadkach doszło do pobicia w policyjnych samochodach.

Część osób posiadała widoczne obrażenia na ciele, które zostały udokumentowane przez przedstawicieli KMPT. Niektórzy zatrzymani wskazywali na nieadekwatne stosowanie środków przymusu bezpośredniego np. zakładanie kajdanek na ręce z tyłu w czasie transportu, rzucenie na ziemie w celu zakucia kajdanek.

- czytamy.

Kontrole osobiste, nocne przesłuchania, homofobiczne komentarze

Ponadto wszyscy rozmówcy KMPT podkreślali, że wśród funkcjonariuszy panował ogromny chaos, m.in.: nie podawano powodów zatrzymania. "Wraz z upływem czasu jako przyczyny zatrzymania wskazywano np. naruszenie tzw. ustawy covidowej. Ostatecznie większości z zatrzymanych zarzucono popełnienie czynu z art. 254 Kodeksu karnego, czyli udział w zbiegowisku ze świadomością, że jego uczestnicy wspólnymi siłami dopuszczają się gwałtownego zamachu na osobę lub mienie".

Osoby zatrzymane nie były informowane, dokąd zostaną przetransportowane, w wielu przypadkach zatrzymanych przewożono z jednej komendy na drugą. Część osób przesłuchiwano w nocy, w wielu przypadkach czas między zatrzymaniem a osadzeniem w PdOZ wynosił nawet 12 godzin. "Niektóre osoby trafiały do PdOZ rano, gdzie odsypiały na twardych pryczach, bez koca i materaca, bez jedzenia i wody" - informuje biuro RPO.

Ponadto większość zatrzymanych została poddana kontroli osobistej. Polegała ona na rozebraniu się do naga i wykonaniu przysiadu. Jak informuje RPO, w przypadku transdziewczyny kontrolę tę przeprowadził funkcjonariusz płci męskiej.

Jeśli chodzi o stosunek policjantów do zatrzymanych, niektórzy funkcjonariusze wykonywali zadania profesjonalnie, byli tacy, którym było wstyd, że uczestniczą w wykonywaniu tych czynności, byli jednak i tacy, którzy wygłaszali homofobiczne i transfobiczne komentarze.

"Aktywista z wielkopolski - ile ci płacą, że przyjechałeś?"; przy pytaniu o mydło w PdOZ - "zachciało się standardów hotelowych", w przypadku transdziewczyny używano wyłącznie męskich zaimków

- informuje biuro RPO.

Nieprawidłowości w dostępie do pomocy prawnej

Kontrole KMPT wykazały też brak dostępu do pomocy prawnej, czyli brak kontaktu z adwokatem/radcą prawnym od pierwszych chwil zatrzymania. "Gdyby nie poświęcenie adwokatów, którzy z własnej inicjatywy dotarli na teren komisariatów, zatrzymani nie mieliby de facto możliwości skorzystania z pomocy prawnej" - stwierdza KMPT.

W niektórych przypadkach adwokaci rozdawali wizytówki przed wejściem na komendę, jednak w niektórych przypadkach, gdy zatrzymani nie znali imienia i nazwiska mecenasa, nie pozwalano im na kontakt. Były jednak też przypadki, w których osoby zatrzymane były informowane o możliwości spotkania z adwokatem dopiero po tym, jak już złożyli wyjaśnienia. W niektórych przypadkach gdy już dochodziło do spotkania z obrońcą, policja nie zapewniała warunków poufności.

Tylko część osób zatrzymanych została przebadana przez lekarzy. "Badanie odbywało się zawsze w obecności funkcjonariuszy, niektórzy zatrzymani byli skuci kajdankami nawet w trakcie badania. Część z osób, które stale przyjmują leki nie zostało przebadanych przez lekarzy".

Z kolei osoba transpłciowa została pozbawiona dostępu do testosteronu, który - zgodnie z zaleceniami lekarza prowadzącego - powinna była przyjąć w dniu osadzenia w PdOZ.

Biuro RPO zapowiedziało, że szczegółowe wnioski z wizytacji pracowników KMPT zostaną przedstawione w najbliższym czasie.

Seria zatrzymań na Krakowskim Przedmieściu po zatrzymaniu aktywistki LGBT

Do protestów na Krakowskim Przedmieściu doszło w piątek. Demonstracja była sprzeciwem wobec zatrzymania aktywistki LGBT Margot, która decyzją sądu miała trafić na dwa miesiące do aresztu za zniszczenie obwieszonej homofobicznymi hasłami furgonetki Fundacji Pro-Prawo do życia i zaatakowaniu jej kierowcy. Aktywistka brała też udział w wieszaniu tęczowych flag na warszawskich pomnikach, które pojawiły się też m.in. na pomniku Jezusa Chrystusa przed kościołem Św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu. 

Od kilku tygodni w Polsce trwa nagonka na osoby LGBT. Wielu polityków Prawa i Sprawiedliwości, w tym Andrzej Duda, publicznie mówili, że "LGBT to nie ludzie, to ideologia".

W piątek po zatrzymaniu Margot przez policję i umieszczeniu jej w radiowozie, doszło do przepychanek z policją. Demonstracja przerodziła się w blokowanie policyjnego samochodu. "Uczestnicy obsiedli samochód dookoła i nie wstawali z jezdni, by nie pozwolić mu odjechać. Radiowóz został otoczony przez kordon policji. W pewnym momencie policjanci zaczęli wyrywać protestujących i samochód ruszył. Niektórzy uczestnicy protestu próbowali gonić go, zaś policjanci starali się ich zatrzymać. Doszło do przepychanek" - informowała dziennikarka Gazeta.pl Wiktoria Beczek, która była na Krakowskim Przedmieściu.

Z kolei Sylwester Marczak z Komendy Stołecznej Policji w rozmowie z Gazeta.pl tak tłumaczył postępowanie policji.

W momencie, gdy mamy do czynienia z agresywnym zachowaniem, musimy działać. Mamy do czynienia z osobami zachowującymi się agresywnie. Tłum zaatakował policjantów, zaatakował radiowóz, ten radiowóz został uszkodzony, co widać m.in. na nagraniach. Zapewniam, że komunikaty dotyczące zachowania się zgodnego z prawem są kierowane. Mamy do czynienia z agresją i na agresywne zachowania będziemy reagować zdecydowanie. Możemy mówić o pierwszych zatrzymaniach, zatrzymywane są osoby najbardziej agresywne

Jak przekazała policja w niedzielę rano, wszystkie 48 osób zatrzymanych podczas piątkowej demonstracji w Warszawie opuściło komendy policji. Jak przekazał rzecznik Komendanta Stołecznego Policji nadkomisarz Sylwester Marczak, wszystkie wypuszczone osoby usłyszały zarzuty czynnego udziału w zbiegowisku. Pięć osób usłyszało dodatkowe zarzuty uszkodzenia radiowozu i naruszenia nietykalności policjanta. Objęte zostały policyjnym nadzorem.

Więcej o: