To zdjęcie stało się symbolem piątkowych protestów. "Otoczył ją kordon policji"

Zdjęcie fotografa Rafała Milacha przedstawiające Julię, jedną z uczestniczek protestów na Krakowskim Przedmieściu, stało się symbolem piątkowych wydarzeń. Młoda kobieta została wówczas zatrzymana przez policję. - Dwóch policjantów, dorosłych, mocno zbudowanych mężczyzn po prostu na niej stało - relacjonowała w sobotę w TVN24 posłanka KO Magdalena Filiks.

W piątek doszło do protestów na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie po decyzji o areszcie dla aktywistki LGBT Margot. Margot jest podejrzana przez prokuraturę o czyn chuligański, polegający na udziale w zbiegowisku, brutalnym zaatakowaniu działacza Fundacji Pro Life i niszczeniu mienia należącego do fundacji (homofobicznej furgonetki). Miało do tego dojść 27 czerwca.

Uczestnicy piątkowej manifestacji, w tym parlamentarzyści i dziennikarze, informowali w mediach społecznościowych o brutalności policji. Funkcjonariusze twierdzą jednak, że to tłum był agresywny, a oni działali zgodnie z prawem. Zatrzymano łącznie 48 osób.

Jedną z zatrzymanych była Julia. Moment zatrzymania dziewczyny uwiecznił m.in. laureat World Press Photo Rafał Milach, a zdjęcie fotografa obiegło media.

Obok mnie nagle rzucono na chodnik dziewczynę. W ciągu 5 sekund stało na niej dwóch policjantów. Jeden nogą na plecach, drugi nogą na głowie. Tak - przyznaję, wrzeszcząc zepchnęłam ich z głowy dziewczyny siłą. Przykryłam swoim ciałem, bo na mnie stać nie mogli. Udało mi się podłożyć jej torebkę pod głowę na szybko. Wrzaskiem wymusiłam, by ja posadzono, bo widziałam, że z twarzy leci jej krew. Była ogłuszona. Kolejną awanturą udało się zmusić, by kajdanki z tylu przełożyć do przodu

- opisywała sytuację w piątek na Facebooku posłanka Koalicji Obywatelskiej Magdalena Filiks.

"Julia siedząc pytała w kółko, po co wróciła do Polski. Przy sekundzie mojej nieuwagi policjant próbował wymusić na niej przyznanie do winy. Więc wrzeszczałam za nią, że do niczego się nie przyznaje. Wezwałam pomoc prawną. Zadzwoniłyśmy z mojej komórki do jej przyjaciółki. Julii nie pozwolili skorzystać z telefonu. Pojechała na komendę zaopatrzona w pomoc prawną" - dodała.

Jak poinformowała parlamentarzystka w "Faktach po Faktach" w TVN24 w sobotę wieczorem, Julia nie została jeszcze zwolniona przez policję, a jej rodzina jest w kontakcie z prawnikiem.

- Zobaczyłam dokładnie ten moment, jak ona jest o tą ziemię rzucona. Była otoczona kordonem policji, ok. 10-12 policjantów stało wokół niej. Dwóch policjantów, dorosłych, mocno zbudowanych mężczyzn po prostu na niej stało. Dlatego przebiłam się przez kordon i weszłam do środka, bo widziałam, że dziewczyna leży twarzą na ziemi, a stoi na niej butami, na głowie, na szyi, nogach, plecach, dwóch policjantów. Nie mogła się ruszyć - dodała Magdalena Filiks.

Zobacz wideo Protesty po aresztowaniu Margot
Więcej o: