Do zdarzenia miało dojść 2 lipca na porcie lotniczym w Babimoście k. Zielonej Góry. Jak informowała "Gazeta Wyborcza", prezydent Andrzej Duda miał odlecieć stamtąd o godz. 21.15 embraerem 175 PLL LOT. Start jednak się opóźnił, prezydencka kolumna miała pojawić się na lotnisku o 21.48.
Problem tkwił w tym, że kontroler na wieży w porcie w Babimoście kończył pracę o godz. 22, a kontrolerzy z Poznania nie otrzymali informacji o tym, że mają przejąć lot.
Po godz. 22 kontroler powiedział, że praca na wieży jest zakończona. Nadal jednak próbował pomagać. Chwilę potem poinformował kapitana, że są załatwiane procedury związane z wydłużeniem pracy portu lotniczego
- czytamy w "GW". Samolot ostatecznie odleciał o godz. 22.15.
Według Państwowych Portów Lotniczych, działanie lotniska "zostało zgodnie z przepisami wydłużone depeszą NOTAM do godziny 22.30". Tymczasem "GW" podkreśla, że wieża była już zamknięta, piloci nie otrzymali formalnej zgody na start, a dopiero później lot został przejęty przez kontrolerów z Portu Lotniczego Poznań-Ławica.
Piloci embraera zostali zawieszeni do czasu wyjaśnienia sprawy.
Jak podaje tvn24.pl, incydent został zgłoszony przez PLL LOT do Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych tydzień później - 9 lipca - choć prawo nakazuje, by stało się to niezwłocznie, najpóźniej w ciągu 72 godzin. PKBWL odnotowała, że termin zgłoszenia zdarzenia jest "niezgodny z obowiązującymi przepisami".
Według informacji tvn24.pl, do zgłoszenia przez LOT incydentu doszło w dniu, kiedy sprawą zaczęły interesować się media.