Rodzice 4-letniej obecnie Ines poznali się w Belgii. Matka dziewczynki rozstała się ze swoim partnerem, kiedy dziewczynka miała rok. Zabrała dziecko i wyjechała z nim do Polski. W listopadzie 2017 roku sąd w Brukseli, na posiedzeniu zaocznym, nakazał matce natychmiastowe przewiezienie dziewczynki z powrotem do Belgii i powierzenie jej ojcu.
Dwa lata później ten sam sąd przyznał ojcu wyłączną opiekę rodzicielską. Dzień po tym wyroku matka dziewczynki zmarła, a opiekę nad dzieckiem przejęła babcia. W styczniu 2018 roku również Sąd Rejonowy w Katowicach nakazał wydanie Ines ojcu. W czerwcu tego samego roku apelację rodziny dziewczynki oddalił Sąd Okręgowy w Katowicach.
W ostatnim czasie dwa razy podjęto bezskutecznie próbę odebrania czterolatki. Kurator sądowy i belgijska konsul przyjechali po dziewczynkę w asyście policji.
Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro pod koniec czerwca skierował skargę nadzwyczajną do Sądu Najwyższego i wniósł o ponowne rozpatrzenie sprawy przez Sąd Okręgowy. Do katowickiego sądu trafił z kolei wniosek o wstrzymanie wykonania orzeczenia, czyli o nieprzekazywanie dziecka ojcu.
Ziobro podkreślił, że centrum życiowym dziecka była i jest Polska, a dziewczynka jest silnie związana z babcią ze strony matki. Zdaniem Prokuratora Generalnego długotrwałość i ciągłość przebywania przez dziecko na terenie Polski powinny przesądzać o uznaniu, że miejscem stałego pobytu małoletniej jest Polska.
Wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik stwierdził w środę, że w sprawie "niepokojące działania" podjęło biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. Chodzi o pismo do sądu w Radomiu, w którym dyrektor zespołu prawa cywilnego RPO domagał się doprowadzenia do wydania dziewczynki ojcu. Minister zaapelował do Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara, by wycofał to pismo.
Z kolei Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak podkreślił, że w tej sprawie każdej polskiej instytucji powinno zależeć tylko i wyłącznie na dobru dziecka. - Wyobraźmy sobie sytuację, w której 4-letnie dziecko, w pełni zaaklimatyzowane w naszym środowisku, ma być nagle zapakowane do samochodu i wywiezione tysiąc kilometrów dalej, do osób, których nie zna - komentował Pawlak.
Oświadczenie w sprawie 4-letniej Ines wydało w środę biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. Stwierdzono w nim, m.in. że "tzw. obrońcy dziecka kierują się motywami politycznymi i traktują je jako własność państwa, ignorując prawa ojca, jedynego żyjącego i prawowitego rodzica".
Rzecznik Praw Obywatelskich podjął sprawę małej Ines w grudniu 2019 r. w oparciu o wniosek Ambasadora Belgii w Polsce. Wynikało z niego, że wbrew prawomocnym orzeczeniom sądowym dziewczynka, której jedynym obecnie prawnym opiekunem jest jej biologiczny ojciec – obywatel Belgii, z zawodu lekarz – jest niezgodnie z prawem przetrzymywana przez babcię (matkę zmarłej mamy dziewczynki)
- czytamy.
Jak podkreśliło biuro RPO, "w sprawie tej zostały wydane prawomocne (a więc ostateczne) orzeczenia sądowe (zarówno sądu belgijskiego na podstawie przepisów obowiązujących w Belgii, a więc w kraju, w którym dziewczynka miała miejsce stałego pobytu przed jej bezprawnym zabraniem przez matkę do Polski), jak i sądu polskiego (sądów dwóch instancji), na mocy których ojciec dziewczynki (jedyny jej żyjący rodzic) ma pełnię władzy rodzicielskiej i dziewczynka ma powrócić pod jego opiekę".
Biuro RPO zaznaczyło, że z ustaleń sądu nie wynikało, aby powrót dziecka pod opiekę ojca zagrażał dobru dziewczynki. "Mama i babcia doprowadziły do tego, że dziewczynka ojca nie pamięta, nie mówi w jego języku i przywiązała się do swoich obecnych faktycznych (choć nie prawnych) opiekunów" - czytamy w oświadczeniu.
Pracownicy biura potwierdzili, że Rzecznik Praw Obywatelskich skierował do radomskiego sądu "skrytykowane przez Rzecznika Praw Dziecka i Ministerstwo Sprawiedliwości" pismo ws. podjęcia czynności, które doprowadziłby do wydania dziecka ojcu.