17 czerwca członkowie organizacji Pogotowie dla Zwierząt wraz funkcjonariuszami policji weszli do schroniska w Radysach w województwie warmińsko-mazurskim. Ogromna akcja, w której uczestniczyło ponad 100 osób pokazała, że zwierzęta przetrzymywane są w fatalnych warunkach. Pracy jest tak dużo, że wolontariusze pracują nawet po kilkanaście godzin na dobę.
Problemem są dotychczasowi pracownicy schroniska, którzy zaprzestali wykonywać swoje obowiązki. - Wcześniej podawałem informacje, że panuje tutaj zgoda, a my kończymy pracę przy identyfikacji zwierząt. Rano stała się tragedia. Zostaliśmy sami, bez pracowników do obsługi schroniska. Odcięto wodę, psy pozbawiono karmy - poinformował cytowany przez Polsatnews.pl Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt.
Organizacja zaapelowała o pomoc do ludzi z całej Polski. Kto zdecyduje się na wolontariat, będzie miał zagwarantowany nocleg oraz wyżywienie. Członkowie organizacji proszą również o przesyłanie pomocy materialnej. Przyda się wszystko, włącznie z karmą dla psów. - Szukamy pomocy fizycznej wśród wolontariuszy w całym kraju, przyjeżdżajcie do nas, pomóżcie nam w opiece nad ponad tysiącem psów - czytamy w oświadczeniu pogotowia na Facebooku.
Pogotowie dla zwierząt udostępniło również film, na którym pokazuje, jak wygląda praca w schronisku w Radysach.
W połowie czerwca funkcjonariusze weszli do schroniska i przeprowadzili oględziny. Policjanci mieli sprawdzić liczbę oraz stan zwierząt znajdujących się na miejscu. Służby i członkowie organizacji pozarządowych odkryli, że zwierzęta w schronisku w Radysach są przetrzymywane w fatalnych warunkach. Wiele z nich było niedożywionych, a niektóre roznosiły choroby zakaźne.
Podczas interwencji znaleziono też 10 martwych psów, a stan niektórych był na tyle dramatyczny, że trzeba było je natychmiast przetransportować do specjalistycznych klinik. Policja oraz Prokuratura Rejonowa Olsztyn-Północ wszczęły już śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez warmińsko-mazurskiego wojewódzkiego lekarza weterynarii w zakresie niewłaściwej kontroli nad schroniskiem.
Dodatkowo w sprawie zatrzymany został także właściciel schroniska. Zygmunt D. najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie. Prokurator przedstawił mu zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad zwierzętami. Jedną z przyczyn aresztu jest obawa, że mężczyzna będzie wpływał na zeznania świadków oraz może próbować się ukryć.
W sprawie aresztowano również Daniela D. - osobę faktycznie zarządzającą schroniskiem. Daniel D. w trakcie prowadzonego śledztwa miał grozić pozbawieniem życia jednemu z członków organizacji pozarządowej. Mężczyzna podejrzany jest również o to, że doprowadził jedną z gmin do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości 36 tys. poprzez wprowadzenie w błąd co do chęci wywiązania się z umowy dotyczącej wyłapywania i transportu zwierząt do schroniska. Za popełniony czyn grozi im kara pięciu lat pozbawienia wolności.