- Brat czuje się w miarę dobrze, ma dwa miejsca do szycia. Z przodu siedział, z dziewczyną. Fart, że się złapał barierki, bo inaczej wyleciałby za szybę - opowiedział reporterowi TVN24 pan Arek, brat mężczyzny poszkodowanego w wypadku na Moście Grota-Roweckiego w Warszawie. - Jeszcze go adrenalina trzyma, bo dopiero zaczyna go wszystko boleć - dodał.
Z relacji jego brata wynika, że "kierowca był spóźniony". - Podobno zasłabł ze stresu i wpasował się w te barierki - stwierdził mężczyzna. Prowadzący autobus miał jechać ok. 80 km/h. - Trochę jechał i w sumie widać. Ile musiał jechać, żeby barierkę strącić? - powiedział.
Mężczyzna przyznał, że nie wie, jak poważne są obrażenia partnerki brata. - Dowiaduję się na bieżąco - stwierdził.
Na trasie S8 w Warszawie, na moście Grota-Roweckiego doszło do wypadku przegubowego autobusu miejskiego linii 186. Pojazd spadł z jednego z wiaduktów mostu przed godziną 13:00. Jego tylna część zawisła na moście, a dolna spadła na Wisłostradę.
W wyniku zdarzenia poszkodowanych zostało kilkadziesiąt osób, a jeden z pasażerów autobusu zmarł. Minister zdrowia Łukasz Szumowski poinformował, że 5 osób jest w stanie ciężkim. Z kolei wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł mówił o 6 osobach, które trafiły z ciężkimi obrażeniami do szpitali. Obecny na miejscu wojewoda poinformował, że autobusem jechało 40 osób, spośród których 23 zostały poszkodowane. 17 z poszkodowanych osób zostało rozwiezionych do szpitali. Pozostali otrzymali pomoc na miejscu. Jak powiedział również wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł, wypadek nie był efektem kolizji. Poinformował również, że kierowca, który także został ranny, był trzeźwy.