W ciągu kilkunastu dni od uroczystości do powiatowego sanepidu zgłosiło się kilka osób, a u kilku z nich doszło do zarażenia koronawirusem - informuje WP.pl. Sam sanepid potwierdza na razie jeden taki przypadek.
Rozmówca WP w rozmowie z dziennikarzami przyznał, że kilka osób, które po pogrzebie zauważyły u siebie niepokojące objawy, na własną rękę próbowało wykonać testy. Jeden z uczestników dodał, że dopiero po trzech godzinach udało mu się dodzwonić do sanepidu. Mężczyzna został odesłany do zwykłej przychodni, gdzie nie wykonano mu testu. Postanowił więc zapłacić za badanie, które potwierdziło u niego zakażenie koronawirusem.
Uczestnik pogrzebu powiadomił o tym sanepid, jednak od 17 czerwca nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Skontaktował się także z NFZ po tym, jak od innych uczestników pogrzebu, pochodzących z Warszawy czy Krakowa dowiedział się, że też są zarażeni koronawirusem.
Doniesienia portalu potwierdza także Zygmunt Miłoszewski. "Dowiedziałem się, że osoba, z którą spędziłem w niedzielę kilka godzin na sympatycznej rozmowie w zamkniętym pomieszczeniu i która była obecna na pogrzebie Jerzego Pilcha, jest chora na koronawirusa. Dlaczego o tym piszę? Po pierwsze: osoba ta nie miała i nie ma absolutnie żadnych objawów. Po drugie: dziś zostałem zgłoszony do sanepidu i wyląduję chyba na kwarantannie, jutro powinni się do mnie odezwać" - napisał pisarz na swoim Facebooku.
Pogrzeb Jerzego Pilcha odbył się 4 czerwca. Wcześniej w Kościele Ewangelicko-Augsburskim w Kielcach odprawiona została msza żałobna. W uroczystościach udział wzięło kilkadziesiąt osób. WP dodaje, że podczas pogrzebu uczestnicy nosili maseczki, jednak odstępy dwóch metrów zazwyczaj nie były przestrzegane.