W niedzielę pracownik Służby Leśnej przyłapał mieszkańca Chełma, który przejechał 50 km, aby ukraść sadzonki sosny z Nadleśnictwa Sobibór (woj. lubelskie), na wykopywaniu drzewek. 42-latkowi, który przyjechał na miejsce autem z przyczepką, towarzyszyła żona i dziecko.
Na miejsce udał się patrol Straży Leśnej wraz z funkcjonariuszami policji. Mężczyzna musiał z powrotem posadzić wykopane sadzonki. Został ukarany mandatem w wysokości 500 złotych. Złodziej tłumaczył się, że chciał drzewka posadzić na działce.
To najbardziej bezsensowna kradzież w historii naszego nadleśnictwa. Ten człowiek po prostu je zniszczył. Wykopane drzewka na 1000 proc. i tak by się nie przyjęły. To pora najbardziej intensywnego wzrostu sadzonek, ich korzenie potrzebują gleby i wilgoci. To pierwszy taki przypadek, gdy ktoś nam w czerwcu wykopuje drzewka ze szkółki
- powiedziała w rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim" Agnieszka Kiszczak z Nadleśnictwa Sobibór.
Pracownicy Nadleśnictwa Sobibór poinformowali także złodzieja, że sadzonki mógł otrzymać za darmo, bo od czasu do czasu są organizowane takie akcje.