W ostatni piątek poseł Zjednoczonej Prawicy Jacek Żalek powiedział w programie "Fakty po Faktach" w TVN 24, że "LGBT to nie ludzie". Choć było to powodem do wcześniejszego zakończenia z nim rozmowy, polityka poparli przedstawiciele partii rządzącej, a w debacie publicznej hasło "LGBT to nie ludzie, a ideologia" zostało odmienione przez wszystkie przypadki i było powtarzane m.in. przez prezydenta Andrzeja Dudę (co zostało zresztą odnotowane przez światowe media). Dzień później w debacie publicznej pojawiła się także wypowiedź posła PiS Przemysława Czarnka, który stwierdził: "Brońmy nas przed ideologią LGBT i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy z tą dyskusją". Poseł nie przeprosił za swoje słowa, nie ma także sygnałów, by miał za nie ponieść jakiekolwiek polityczne konsekwencje.
O to, jaki wpływ mają tego typu homofobiczne wypowiedzi na osoby LGBT+ i jak ataki oraz nagonka przekładają się na realne życie, pytamy Daniela Bąka - psychoterapeutę, który od wielu lat pracuje z osobami LGBT+. Jak wskazuje, negatywnych konsekwencji tego typu wypowiedzi jest bardzo wiele.
To między innymi zachwianie poczucia bezpieczeństwa - jeszcze większe niż wcześniej, ponieważ od kilku lat sytuacja w Polsce sprzyja przecież temu, żeby poczucie bezpieczeństwa osób LGBT+ spadało. Rośnie z kolei poczucie wstydu, m.in. u tych osób, które nie do końca akceptują swoją tożsamość seksualną czy płciową. Konsekwencje homofobii, bifobii i transfobii można by podsumować terminem 'stres mniejszościowy'. Jest to stres związany z przynależnością do mniejszości seksualnej lub płciowej. Ten stres może powodować różne konsekwencje kliniczne, oprócz zachwianego poczucia bezpieczeństwa, są to także m.in. objawy depresji, stany lękowe czy myśli samobójcze
- mówi w rozmowie z Gazeta.pl. Jak dodaje, kwestia dostępu do profesjonalnej pomocy psychologicznej i psychoterapeutycznej wygląda inaczej w przypadku osób, które mieszkają w dużych ośrodkach miejskich, a inaczej (znacznie gorzej) - w przypadku osób mieszkających w mniejszych miejscowościach. - Wciąż jeszcze nie wszyscy psychologowie i psychoterapeuci są przygotowani do udzielania profesjonalnej pomocy osobom LGBT+. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, jak ogromne piętno odciska na funkcjonowaniu psychicznym osób LGBT+ życie w heteronormatywnym społeczeństwie, a więc takim, które za normę psychiczną i seksualną uważa jedynie heteroseksualność - wskazuje.
Jak słowa polityków o "ideologii" i towarzysząca im nagonka wpływają na osoby LGBT?
Trudno mi nawet wyobrazić sobie cierpienie, jakie może stać się udziałem rodzin, w których np. rodzice usłyszą od swojego dorastającego czy dorosłego dziecka, że jest homoseksualne, biseksualne czy transpłciowe i będzie temu wyznaniu towarzyszył pełen pogardy głos polskiego polityka, dobiegający z telewizora. W takim momencie odczytuję dyskryminujące słowa niektórych polskich polityków wobec osób LGBT+ jako przemoc: świadome zadawanie bólu
- mówi Daniel Bąk.
Mówienie o "ideologii" zamiast o "ludziach" to przejaw odczłowieczania. Konsekwencje dehumanizacji mogą być straszne, co pokazała historia. Ale to, co spotyka aktualnie osoby LGBT+ w Polsce, to nie tylko dehumanizacja, to też marginalizacja codziennego doświadczenia osób LGBT+ - politycy próbują przekonać opinię publiczną, że osób LGBT+ w pewnym sensie nie ma, że jest za to jakaś bliżej nieokreślona ideologia. Przekonuje się do istnienia "ideologii" po to, żeby nie mówić o realnych osobach, o ich problemach i rodzinach
To jest żerowanie na braku wiedzy, co doskonale widać też na przykładzie terminu gender, który zrobił w Polsce zawrotną karierę i wywołał w niektórych środowiskach oburzenie, choć jest to przecież termin naukowy. Żerowaniem na braku wiedzy jest także zrównywanie homoseksualności z pedofilią. Choć do tej narracji krytycznie odniosło się Polskie Towarzystwo Seksuologiczne, wciąż bywa ona powtarzana
- mówi psychoterapeuta. I dodaje: - Jest dla mnie wstrząsające, jak szybko w rozpolitykowanym amoku znika troska o codzienne życie osób LGBT+. Dyskryminujące wypowiedzi i zachowania polityków przynoszą mnóstwo bólu, wzmacniają wstyd i stereotypy oraz uderzają w relacje osób LGBT+. Są to relacje z rodzicami, dziećmi, parterami, partnerkami, współpracownikami, przyjaciółmi, a także ze społeczeństwem. Homo-, bi- i transfobia to przede wszystkim cios w relacje.
W rozmowie z Gazeta.pl Daniel Bąk zwraca uwagę na jeszcze jedną, ważną rzecz - w debacie publicznej podkreśla się, że społeczność LGBT domaga się niemożliwych do zrealizowania przywilejów - choć w istocie to nie żadne przywileje, a fundamentalne prawa człowieka.
To jest rodzaj pomieszania porządków i przykład heteroseksizmu, czyli działań opartych na założeniu, że osoby o innej niż heteroseksualna tożsamości seksualnej muszą wystarać się o prawa, które powinny być im przyznane podobnie jak wszystkim innym obywatelkom i obywatelom. Rażącym przykładem heteroseksizmu jest brak w Polsce prawa, umożliwiającego zawierania związków jednopłciowych
- mówi.
Nawet jeśli przyjąć, że osób LGBT+ w Polsce są dwa miliony, to są to dwa miliony obywatelek i obywateli, którzy tracą w tym momencie oparcie ze strony instytucji państwa, które powinny im je zapewniać
- dodaje.
Jak można wesprzeć osoby LGBT+, szczególnie w czasie tak natężonej politycznej nagonki na nie?
Mamy w tym momencie do czynienia z coraz niższym poczuciem bezpieczeństwa i rosnącym poziomem wstydu u osób LGBT+. Najlepszym lekarstwem na wstyd jest wsparcie. Starajmy się w każdej możliwej sytuacji być sojuszniczkami i sojusznikami osób LGBT+. Nazywajmy wprost dyskryminację ze względu na tożsamość seksualną lub płciową, ujawniajmy homo-, bi- i transfobię przemycaną w żartach, czy innych sytuacjach z codziennego życia. Stawajmy w obronie osób LGBT+, jednoznacznie okazując im w ten sposób wsparcie i szacunek
- mówi Daniel Bąk.