W poniedziałek 8 czerwca Jacek Sasin, wicepremier i szef MAP, ogłosił, że 12 śląskich kopalni wstrzyma prace na trzy tygodnie. 10 z Polskiej Grupy Górniczej i dwie z Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Wstrzymanie wydobycia miało się rozpocząć 9 czerwca. Podkreślano, że ta decyzja ma pomóc w walce z koronawirusem na Śląsku, gdzie ogniska epidemii to właśnie kopalnie.
Związkowcy nieufnie podeszli do tej decyzji rządu, zarzucając władzy, że chce w ten sposób uderzyć w górników. Zaprzeczał temu Sasin, który listownie odpowiedział krytykom.
Czytaj więcej: Związkowcy o zamykaniu kopalń: To nie pierwsza decyzja Sasina, która jest głupia. Jest odpowiedź
Jednak rano, jak donosił serwis rybnik.naszemiasto.pl, górnicy z kopalni Chwałowice (PGG, prace miały być wstrzymane) zjawili się w pracy. Jeden z nich mówił: - U nas nie ma koronawirusa. My jesteśmy od fedrowania. Pracodawca nie kazał zostać w domach, to jesteśmy.
Podobnie było w kopalni Wujek (też PGG) w Katowicach, co relacjonowała reporterka TOK FM Daria Klimza.
Przed poranną zmianą. Górnicy nie są pewni, jak dzisiaj pracują i czy kopalnia dziś wstrzymuje wydobycie. "Dziołszka tu nikt nic nie wie" - mówi mi jeden z górników
- pisała Klimza na Twitterze. Większość kopalni - mimo zapowiedzianej decyzji o wstrzymaniu pracy - normalnie działała.
We wtorkowe popołudnie ogłoszono jednak, że terminy wstrzymania wydobycia się zmienią. Związkowcy dogadali się z PGG, podobne rozmowy toczyły się też w JSW. I kopalnie nie staną od 9 czerwca, a później.
Jak opisuje na portalu biznesalert.pl Karolina Baca-Pogorzelska:
Nie 9, a 12 czerwca w Polskiej Grupie Górniczej i 15 czerwca w Jastrzębskiej Spółce Węglowej staną kopalnie wyznaczone do zatrzymania z powodu pandemii koronawirusa.