Polska Fundacja Narodowa wydawała już miliony złotych na 30-sekundowe spoty i stojący w porcie jacht. Teraz okazuje się, że wydatków z wątpliwymi efektami jest jeszcze więcej. Onet.pl opisuje, że pomimo wydania setek tysięcy dolarów nie wypaliły koncepcje hollywoodzkiego filmu, który pokazywał by nasz kraj czy polską historię. Pieniądze poszły m.in. na promowanie dokumentu z udziałem Mateusza Morawieckiego, a setki tysięcy wydano także na catering.
Andrzej Stankiewicz opisuje, że PFN miała zrealizować "fundamentalne marzenie Jarosława Kaczyńskiego" i przekonać Hollywood do ekranizacji wydarzeń z polskiej historii, w superprodukcjach z udziałem największych gwiazd.
Aby do tego doprowadzić, fundacja wynajęła w 2018 roku działającą w Hollywood agencję Rogers & Cowan. Miała zająć się promowaniem Polski w środowisku i branży filmowej, załatwiać kontakty i polecać osoby, z którymi warto współpracować. Miały powstać filmy o Witoldzie Pileckim i Ryszardzie Kuklińskim. W sprawozdaniu Rogers & Cowan z grudnia "nie są opisane żadne efekty działalności firmy w ramach kontraktu z PFN", zaś jej aktywność miała polegać głównie na wysyłaniu mail do mediów w USA.
Ze sprawozdania finansowego składanego przez agencję - na którym opiera się Onet - wynika, że PFN zapłaciła firmie 1,5 mln dolarów (ok. sześć milionów złotych) ze swojego budżetu, na który zrzucają m.in. się państwowe spółki. Duża część tej kwoty - ok. milion dolarów - została wydana w kwietniu 2019 w związku z promowaniem filmu dokumentalnego pokazującego Polskę. W filmie "Poland: The Royal Tour" z dziennikarzem Peterem Greenbergiem wziął udział premier Mateusz Morawiecki. Poza honorarium PFN płaciła firmie także za zwrot kosztów, w tym ok. pół miliona złotych za catering.
W odpowiedzi na pytania Onetu PFN przekonywała, że w rzeczywistości kwoty płacone agencji są znacznie niższe, nie zgodziła się jednak ujawnić dokumentów, które mógłby to potwierdzić.
PFN od momentu powstania (w 2016 roku) z inicjatywy ówczesnego rządu Beaty Szydło jest krytykowana za wielkie wydatki na wątpliwe lub nieudane inicjatywy. Polskiej Fundacji Narodowej zdarzyło się sfinansować kampanię billboardową "Sprawiedliwe sądy" - promującą reformy PiS w wymiarze sprawiedliwości. Sęk w tym, że PFN została powołana głównie do walki o dobry wizerunek Polski poza granicami kraju.
W 2018 roku Polska Fundacja Narodowa wydała dziesiątki milionów złotych na wyprawę biało-czerwonego jachtu "I love Poland". Miał ona promować Polskę z okazji setnej rocznicy odzyskania niepodległości. Jednak jacht uległ uszkodzeniu w kwietniu 2019 roku w Stanach Zjednoczonych. Od listopada ubiegłego roku stoi zacumowany w portugalskim porcie Cascais. Ze sprawozdania PFN z działalności za 2018 rok wynika, że w tym okresie wydatki fundacji wyniosły 111 milionów złotych.
Z kolei w 2019 roku Onet opisywał, że dwa 30-sekundowe spoty, których produkcję zleciła PFN amerykańskiej firmie White House Writers Group, mogły kosztować do 10 mln zł. Później okazało się, że PFN płaciła amerykańskiej firmie za pracę nawet po zerwaniu umowy. PFN zleciła też PR-owej firmie z USA prowadzenie profili w mediach społecznościowych. Tam również nie obyło się bez nieprawidłowości - do promowania Polski używano m.in. zdjęć z czeskiej Pragi.