Łukasz Kijek, Gazeta.pl: Gratulacje. Zadanie przed panem niełatwe.
Kuba Strzyczkowski, nowy dyrektor Trójki: To tak, jakby gratulował pan zmęczonemu człowiekowi, że znalazł pracę w kamieniołomach (śmiech). Kiedyś miałem okazję, by zostać dyrektorem Trójki i robiłem wszystko, by jednak nim nie zostać. Tym razem pomyślałem, że być może jestem pewną szansą i nadzieją dla zespołu. Uważam, że to ja mam pracować dla tych ludzi, a nie oni dla mnie.
Jest pan w stanie przekonać dziennikarzy, którzy zapowiedzieli odejścia z Trójki, jak choćby Marek Niedźwiecki czy Piotr Stelmach, do tego by wrócili do rozgłośni? Czy jest to już zamknięty rozdział?
Mam nadzieję, że mi się to uda. Gdybym nie miał takiej nadziei, a w niektórych przypadkach pewności, to bym się tego wszystkiego nie podjął. Przy moich, powiem nieskromnie, niezaprzeczalnych zdolnościach, całej anteny to bym nie udźwignął (śmiech). Na pewno będę prowadził rozmowy z Marcinem Kydryńskim, Piotrem Baronem, Marcinem Łukawskim i Markiem Niedźwieckim. Z wieloma osobami, które odeszły wcześniej, nie zdążyłem niestety porozmawiać, jak choćby z Wojciechem Mannem, który podjął - podobnie jak jeszcze kilku dziennikarzy - inne zobowiązanie zawodowe. Projekt, który teraz firmują jest dla nich pewnie na tyle frapujący, że będą chcieli w nim pozostać.
Liczę, że powróci też inny mistrz i eteru i mój nauczyciel Piotr Kaczkowski.
Z tego co wiem, negocjował pan z politykami to, jak ma wyglądać nowa Trójka. Czy uda się uzyskać od nich gwarancję, że rozgłośnia będzie niepolityczna?
Czyli wolna od nacisków politycznych? Wiem, że sporo osób stwierdzi teraz, że jestem stukniętym naiwniakiem, ale głęboko wierzę, że coś takiego uda się przeprowadzić. To, by Trójka była radiem środka, było zresztą jednym z moich podstawowych warunków i oczekiwań. Mam tu na myśli radio, które będzie zapraszało komentatorów z lewa i z prawa oraz polityków ze wszystkich ugrupowań reprezentowanych w parlamencie.
Jak pan zamierza dogadać się z prezeską Polskiego Radia Agnieszką Kamińską? Na ostatnim posiedzeniu senackiej komisji pani prezes cytowała niepochlebne opinie na temat byłych dziennikarzy Trójki, niejako na nich zrzucając winę za spadającą słuchalność rozgłośni.
Będę używał swojego wdzięku i będę bardzo czuły.
Czyli nie ma między wami szczególnej chemii?
Jeżeli spotyka się dwoje dorosłych ludzi, którzy mają trochę inne pomysły na media publiczne, to przede wszystkim powinni oni te swoje koncepcje uszanować. Mam nadzieję, że mimo zasadniczych czasami różnic w spojrzeniu na media publiczne, moje wybory i sposób zarządzania anteną będą uszanowane.
Kto dał panu zapewnienie, że do Trójki będzie można zapraszać różnych polityków i zapewnić wspomniany już "środek"?
To zapewnienie, które traktuję zresztą bardzo poważnie, usłyszałem od członków Rady Mediów Narodowych.
Trójka pozostanie radiem muzycznym, bo nie widzę powodów, by miało stać się inaczej. Pewnie pojawią się też nowe propozycje audycji. Chciałbym, żeby Trójka troszkę zmieniła swoje brzmienie. Natomiast pozostanie w niej bardzo dużo różnorodnej muzyki.
A Kazika będziecie grać?
Pewnie tak. Zwłaszcza, że dzięki usilnym zabiegom i zbiorowej pracy wielu kreatorów, Kazik pozostanie na "Liście Przebojów" bardzo długo (śmiech).
Właśnie, a co "Listą Przebojów"? Czy pozostanie ona w ramówce nawet, jeśli nie wróci Marek Niedźwiecki?
Mam cichą nadzieję, że w tej sprawie jeszcze pana mocno zaskoczę. Pamiętajmy, że jest drugi fantastyczny prowadzący - Piotr Baron. Powoli zmierzamy do wydania 2000., które mam nadzieję, że się na naszej antenie odbędzie.
Czy ono rzeczywiście znajdzie się w ramówce na najbliższy piątek?
Tak. Tuż po godz. 19. Myślę, że nie będzie nikomu przeszkadzało, jeśli Kazik znajdzie się na pierwszym miejscu.
Przez ostatni tydzień pojawiło się wiele zarzutów dotyczących systemu liczenia głosów w ramach "Listy Przebojów".
System komputerowy jest niedoskonały i błędy często się zdarzają, nie tylko w Trójce. Nikt nie lubi się tym chwalić. Systemy automatycznego, internetowego przyjmowania głosów są narażone na akcje hakerskie i tzw. boty. To wszystko powoduje, że czasami dochodzi do zorganizowanych akcji, które wypaczają wyniki. Proszę zauważyć, że profesjonalne pracownie badania opinii publicznej ciągle przeprowadzają sondaże drogą telefoniczną.
Dyrektorem zostałem przed chwilą, więc muszę teraz poprosić informatyków, by się tym zagadnieniem zajęli. System musi działać sprawnie i rzetelnie, i to jest oczywiste. Problemy związane z przyjmowaniem głosów dość dobrze opisał internecie nasz redakcyjny kolega Bartosz Gil.
Biorąc pod uwagę, że przeprowadzono ponowne liczenie głosów, to Kazik znalazł się ostatecznie na czwartym czy pierwszym miejscu?
Z tego co wiem, to jego piosenka była po prostu pierwsza. Jeśli taka będzie wola słuchaczy, pozostanie na tej pozycji.