16 lipca 1994 roku w Legnicy zaginęła półtoraroczna wówczas Monika Bielawska. Porwanie i sprzedaż dziecka osobom, których tożsamości nie udało się ustalić, zarzucono ojcu dziewczynki. W 1998 roku wypuszczony z aresztu mężczyzna uciekł za granicę. Był poszukiwany europejskim nakazem aresztowania. Po latach sam się zgłosił do sądu. W 2009 roku został skazany na 15 lat więzienia. Nigdy nie ustalono jednak, co stało się z dzieckiem.
We poniedziałek portal 24legnica.pl poinformował, że do rodziny Moniki zgłosiła się kobieta, która twierdzi, że to ona jest zaginioną w 1994 roku. 27-latka mieszka w Stanach Zjednoczonych. Niedawno dowiedziała się, że wychowali ją ludzie, którzy nie są jej biologicznymi rodzicami. Postanowiła dowiedzieć się prawdy o sobie i tak ustaliła, że jako dziecko została sprowadzona do USA z Polski, a jeszcze dokładniej z Legnicy. Radio Wrocław podaje, że kobieta poprosiła o pomoc Interpol.
Poszukując swojej tożsamości, 27-latka stwierdziła, że jest podobna do osoby zaginionej z Legnicy. W najbliższym czasie zostaną pobrane materiały genetyczne, które mają potwierdzić lub wykluczyć pokrewieństwo z rodziną
- Jagoda Ekiert, oficer prasowa komendy, w rozmowie z Radiem Wrocław. Policja czeka na powrót matki Moniki, która przebywa poza Polską. To od niej zostanie pobrany materiał do testu DNA, który potwierdzi lub wykluczy pokrewieństwo kobiet. Prokuratura nie chce na razie komentować sprawy.
Nie komentuję tego, bo nie wiem, na ile jest to wiarygodna informacja. Do momentu wykonania ewentualnych badań genetycznych nie można mówić o pewności przedstawionych tez
- powiedział, cytowany przez wrocławską "Gazetą Wyborczą", prokurator Arkadiusz Kulik, zastępca prokuratora okręgowego w Legnicy. Jak dodał, prokuratura na razie nie wznowiła śledztwa w tej sprawie.