Jednym z bohaterów filmu braci Sekielskich "Zabawa w chowanego" jest biskup diecezji kaliskiej Edward Janiak. To właśnie on - jak wynika z dowodów przedstawionych w dokumencie - miał bagatelizować przestępstwa pedofilskie swoich dwóch podwładnych. Jeden z księży po raz pierwszy został zatrzymany przez policję w 2005 roku, gdy proponował nieletnim chłopcom pieniądze za stosunek oralny. Zamiast kary został wysłany na urlop, a następnie przeniesiony na teren innej diecezji.
Ksiądz Kazimierz Sowa w tekście napisanym dla "Magazynu" TVN 24 wskazuje, że przewinienia biskupa Janiaka powinny zakończyć się jego dymisją.
Twórcy "Zabawy w chowanego" stawiają szereg twardych zarzutów konkretnemu biskupowi. Chodzi o biskupa diecezji kaliskiej Edwarda Janiaka, którego rola w kryciu sprawców przestępstw jest co najmniej dwuznaczna
- wskazuje, dodając, że główny zarzut to "posiadanie od kilku lat wiedzy na temat wykorzystywania dzieci przez księdza H. oraz ukrywanie tej wiedzy tak wobec władzy świeckiej, jak i kościelnej".
Jeśli ujawnione w filmie dowody zostaną potwierdzone, sprawa powinna zakończyć się dymisją biskupa za brak właściwej reakcji wobec osób seryjnie dopuszczających się przestępstw na tle seksualnym, w tym wykorzystywania dzieci
- dodaje Sowa. Wskazuje też, że z filmu Sekielskich wynika, że biskup Janiak potrzebował aż trzech lat, by skierować sprawę do Watykanu, choć wcześniej prosili go o to rodzice ofiary.
Sowa odnosi się też do poprzedniego głośnego filmu Sekielskich - "Tylko nie mów nikomu". Jak wskazuje, z jego informacji wynika, iż choć dokument dzięki staraniom autorów trafił do Watykanu, to "polskie otoczenie" papieża robiło wszystko, by obniżyć jego rangę. Wskazywano też, że został on przygotowany jako element "przedwyborczych rozgrywek politycznych".
W Rzymie idzie przekaz, że bracia Sekielscy tak naprawdę niczego nie ujawnili, bo pokazane przypadki albo już "były na tapecie", albo uległy przedawnieniu, a za wszystkim stoją nieprzychylne Kościołowi media i środowiska. Na dodatek sam film miał być elementem przedwyborczych rozgrywek politycznych
- pisze ks. Sowa.