Politycy Prawa i Sprawiedliwości jeszcze w kampanii parlamentarnej w 2015 wytaczali przeciwko rządzącej koalicji PO-PSL działa z oskarżeniem imposybilizmu. Później też cały czas zarzucano Platformie i ludowcom, że nie potrafili reagować na społeczne problemy, co rusz podnosząc, że obóz Zjednoczonej Prawicy to potrafi.
Jednak tak nie stało się z szumnie zapowiadaną komisją ds. pedofilii. Prace nad jej powstaniem ruszyły po premierze filmu "Tylko nie mów nikomu" braci Sekielskich w ubiegłym roku, a stosowne przepisy weszły w życie 26 września ubiegłego roku. Od tego czasu bracia Sekielscy zdążyli nakręcić drugą część dokumentu o pedofilii wśród polskich duchownych, pt. "Zabawy w chowanego", a komisja nie ma nawet wybranych członków.
Założenie rządzących było względnie proste: komisja ma liczyć siedmiu członków, których wybierają Sejm (3 członków), a po jednym: Senat, premier, Rzecznik Praw Dziecka i prezydent. Kandydatów zgłaszają z kolei uznane instytucje, jak np. Naczelna Rada Adwokacka albo Naczelna Izba Lekarska, a także organizacje pozarządowe, które zajmowały się w ciągu ostatnich dwóch lat prawami dzieci.
Cel komisji jest jeden: badać przypadki pedofilii w Polsce.
Państwowa Komisja ds. wyjaśniania przypadków czynności skierowanych przeciwko wolności seksualnej i obyczajności wobec małoletniego poniżej lat 15, bo tak brzmi pełna nazwa komisji, ma również uprawnienia do zawiadamiania prokuratury w razie podejrzenia przestępstwa, ale też dopisywać osoby do krajowego Rejestru Sprawców Przestępstw na tle Seksualnym.
Wiele rozwiązań i uprawnień komisji, które przyjął Sejm poprzedniej kadencji, a pod którymi podpisał się później prezydent, było krytykowanych przez Sąd Najwyższy, Rzecznika Praw Obywatelskich, a na mankamenty wskazywał nawet powołany już za rządów PiS Rzecznika Praw Dziecka Mikołaj Pawlak.
Ustawa przeszła, później przyszły wybory, a wraz z nowym rokiem wróciły pytania: co dalej z komisją ds. pedofilii? Według doniesień medialnych do 31 stycznia 2020 roku zgłoszono zaledwie jedną osobę do zasiadania w tym gremium. Zrobiła to Naczelna Rada Adwokacka.
Po ponad pół roku komisja jest więc nieobsadzona, a jak opisują media, mało która z instytucji potrafi uzasadnić, dlaczego nic nie działo się w tej sprawie.
W odpowiedzi na pytania Onetu Kancelaria Sejmu stwierdziła, że obecnie prace nad powołaniem komisji, do czego potrzebna jest zmiana regulaminu, "zostały wstrzymane" ze względu na koronawirusa i "aktualne priorytety". Z kolei Kancelaria Senatu odnotowała jedynie, że otrzymała zgłoszenia trzech kandydatów, ale również nie zmieniła regulaminu. Milczą - wylicza Onet - kancelarie premiera i prezydenta.
Państwowa komisja ds. pedofilii istnieje więc wyłącznie na papierze. Dodatkowo dziwi też brak kandydatów - zwłaszcza że dla komisji zabezpieczono 12 mln zł rocznego budżetu i nie zapomniano w nim np. o kierowcach. Nie wiadomo też, kto ma teraz za komisję ds. pedofilii odpowiadać. W 2019 roku ustawą opiekował się wicepremier Jacek Sasin, ale po jej wejściu w życie i wyborach dostał nowe zadania, m.in. jako szef Ministerstwa Aktywów Państwowych.
Choć Kancelaria Sejmu stwierdziła, że koronawirus przeszkadza w zrobieniu czegokolwiek wokół komisji ds. pedofilii, to w tzw. tarczy antykryzysowej, odsłona 3.0, przyjętej przez Sejm w czwartek, znalazły się zapisy zmieniające ustawę o powołaniu komisji.
Dotychczas mogły zasiadać w niej osoby, które miały stosowne wykształcenie psychologiczne, medyczne bądź prawnicze. Teraz wymagania zmieniono (brakuje jeszcze podpisu prezydenta pod ustawą), będzie trzeba spełnić jeden z czterech warunków:
Zmiany, wprowadzane po cichu przy ustawie o przeciwdziałaniu pandemii koronawirusa, "przemycono" tuż przed premierą drugiej części filmu Sekielskich, a po pytaniach mediów o stan prac nad komisją. Trudno wierzyć w przypadek.