Przez lata stadnina w Janowie Podlaskim była wizytówką naszego kraju. Jeszcze w 2015 roku na aukcji Pride od Poland sprzedano konie za cztery mln euro. Obecnie sytuacja finansowa stadniny jest dużo gorsza. Wszystko zmieniło się od 2016 roku, gdy pracę stracił prezes hodowli Marek Trela. Odwołała go Agencja Nieruchomości Rolnych, podległa ówczesnemu ministrowi rolnictwa Krzysztofowi Jurgielowi. Agencja złożyła także zawiadomienie do prokuratury na Trelę, a sprawa ciągnie się do dziś.
Śledztwo w sprawie byłego prezesa było już przedłużane kilka razy. Obecne ma się zakończyć 9 sierpnia, a śledczy czekają na opinię biegłego dotyczącą współpracy na linii stadnina - firma Polturf, która organizowała Pride of Poland. Opinia miała powstać do 31 marca. Marek Szewczyk, były redaktor naczelny "Konia Polskiego" i autor bloga HipoLogika.pl w rozmowie z "Rzeczpospolitą" przyznał: Jestem przekonany, że 9 sierpnia prokuratura znajdzie kolejny pretekst. Chodzi o to, żeby przedłużać śledztwo w nieskończoność. Bo jeśli je umorzą, przyznają, że minister Jurgiel kłamał.
Zdaniem Szewczyka prokuratura powinna umorzyć to postępowanie i wszcząć inne - dotyczące obecnej sytuacji w Janowie Podlaskim. Od 2016 roku stadnina miała już czterech prezesów. Obecny prezes Marek Gawlik to jeden z odpowiedzialnych za straty, jakie zaczęła przynosić hodowla - w 2018 roku było to 3,3 mln zł.
Pojawiają się także zarzuty dotyczące złego traktowania tamtejszych koni. - Nie ma pełnowartościowej paszy. To, czym karmią konie, woła o pomstę do nieba. Zważono worek owsa i okazało się, że zamiast 50 kg ma wagę około 30 kg, bo to są plewy, a nie owies. Dobrze, że po ostatnich deszczach jest więcej trawy i zaczęły wychodzić na nią konie - mówi anonimowy rozmówca "Rzeczpospolitej". Dodaje, że koniom brakuje także opieki weterynaryjnej.
Media donosiły, że na sprzedaż wystawiane miały być nawet chore konie. Nic więc dziwnego, że zdaniem Szewczyka trzy klacze wylicytowane na zimowej aukcji nie zostały odebrane. Przekonuje, że strata za zeszły rok może być jeszcze większa - nawet 5 mln zł.
Prezes Gawlik pod koniec kwietnia przyznał w rozmowie ze "Słowem Podlasia", że sytuacja jest „bardzo trudna". Na pytania "Rzeczpospolitej" nie odpowiedział. Wobec kłopotów finansowych stadniny rząd rozważał dokapitalizowanie spółki, ale ostatecznie do niej nie doszło.
W Gazeta.pl chcemy być dla Was pierwszym źródłem sprawdzonych informacji, ale też wsparciem i inspiracją w tych trudnych czasach. *PRZECZYTAJ NASZĄ DEKLARACJĘ *i weź udział w badaniu >>