- Biegli uznali, że w czasie popełniania zarzucanych czynów (rzekomego zlecenia nagrywania polityków i VIP-ów – red.) Marek F. był w pełni poczytalny. Nie rozpoznano u niego choroby psychicznej ani innego stanu, który znosiłby albo ograniczał zdolność rozpoznania znaczenia czynów oraz pokierowania swoim postępowaniem. Podejrzany może brać udział w postępowaniu sądowym oraz prowadzić obronę w sposób samodzielny i rozsądny - powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Marcin Saduś. Jak czytamy w materiale w związku z tym: "Jest niemal pewne, że będzie nowy akt oskarżenia przeciwko biznesmenowi".
Opinii biegłych w sprawie chciał sam Marek Falenta, który skarżył się na zły stan zdrowia. Prokuratura zgodziła się na badanie w sprawie poczytalności biznesmena, zwłaszcza po jego zatrzymaniu w Hiszpanii. W kwietniu 2019 roku policjanci ze specjalnej grupy pościgowej policji, tzw. "łowcy głów" zatrzymali poszukiwanego listem gończym Falentę w Hiszpanii. Wcześniej jednak mężczyzna, próbując uniknąć zatrzymania, wybiegł na balkon i przeszedł przez barierkę grożąc, że skoczy z 9. piętra hotelu. Ostatecznie poddał się organom ścigania.
W śledztwie dotyczącym tzw. małej afery taśmowej Marek Falenta usłyszał w sumie dziewięć zarzutów. Większość z nich dotyczy ujawnienia nieustalonym osobom treści rozmów oraz bezprawnego założenia i posługiwania się urządzeniem podsłuchowym w celu uzyskania informacji, do których nie był uprawniony. W sprawie śledczy dotarli do ponad dwóch tysięcy godzin nieznanych wcześniej nagrań zarejestrowanych w restauracji Sowa&Przyjaciele. Na nagraniach mają być rozmowy m.in. byłego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, biznesmena Jana Kulczyka, prezesa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego czy byłego ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego .