14 lutego w Prokuraturze Rejonowej w Pucku wszczęto śledztwo w związku z wydarzeniami, do których doszło 10 lutego podczas wizyty Andrzeja Dudy w tym mieście. Jak opisywaliśmy, podczas spotkania prezydenta z mieszkańcami na miejscu pojawili się protestujący z transparentami m.in. "WyPAD", "Przestańcie kraść", "Duda, jesteś wstydem narodu", "Hańba". W stronę prezydenta wykrzykiwano również hasła: "Marionetka" i "Będziesz siedział". Politycy PiS zarzucali Małgorzacie Kidawie-Błońskiej, która również była na miejscu, że życzliwie przywitała się z niektórymi protestującymi.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk poinformowała w rozmowie z Gazeta.pl, że śledztwo zostało wszczęte w kierunku sprawdzenia, czy doszło do popełnienia przestępstwa z artykułu 135 paragraf 2 Kodeksu karnego, czyli "znieważenia prezydenta RP". Za przestępstwo grozi do trzech lat więzienia.
- W ostatnich dniach zawiadomienia do prokuratury złożyły dwie osoby prywatne - przekazała Wawryniuk. Jak dodała, materiały dające podstawy do wszczęcia postępowania przekazała też prokuraturze policja. Na razie śledczy są na etapie gromadzenia materiału dowodowego.
Z ustaleń "Wyborczej Trójmiasto" wynika, że zawiadomienie do prokuratury złożyły dwie osoby mieszkające na co dzień poza województwem pomorskim. Prokuratura Rejonowa w Pucku w ciągu trzech godzin od potwierdzenia informacji o złożeniu powiadomienia podjęła decyzję o wszczęciu śledztwa, mimo że miała na to 30 dni.
W czwartek 13 lutego grupa posłów PiS - na czele z posłanką Joanną Lichocką - złożyła w Sejmie projekt uchwały "w związku z wydarzeniami w Wejherowie i Pucku". Piszą w nim o "barbarzyńskich zachowaniach wymierzonych w autorytet polskiego państwa".
>>> Czy M. Kidawa-Błońska powinna przeprosić za Puck? Komentuje A. Pomaska