Kilka tygodni temu do Sądu Okręgowego we Wrocławiu wpłynął akt oskarżenia ws. wypowiedzi Jacka M., byłego księdza, który pochwalił zbrodnię prawicowego ekstremisty Brendona Tarranta w Nowej Zelandii.
Brendon miał troszeczkę prawo, żeby się tak zachować. Dlaczego? Bo postrzegał w jakim kierunku idzie ten rzekomo cywilizowany świat. (....) Należy mordować w obronie białej rasy i cywilizacji łacińskich tych konkretnych najeźdźców, którzy nam zagrażają
- powiedział były ksiądz-nacjonalista. W jego sprawie orzekać miał sędzia Mariusz Wiązek, który, jak dowiedziała się "Gazeta Wrocławska", nie chciał sądzić w tym procesie i prosił o wyłączenie go z niego. Zgodnie z prawem jest to możliwe, kiedy pojawiają się wątpliwości co do bezstronności sędziego. Jak podaje gazeta, we wniosku Wiązek swoją prośbę argumentował tym, że Jacek M. pełnił posługę kapłańską w parafii, w której sędzia mieszkał kilka lat temu, i był u niego po kolędzie. Wniosek Wiązka został odrzucony.
W środę zapadło postanowienie o umorzeniu sprawy bez procesu. Sędzia Mariusz Wiązek uznał, że nie jest on potrzebny, ponieważ słowa Jacka M. "nie zawierają znamion czynu zabronionego". Dodał, że zostały one wyrwane z kontekstu i wcale nie pochwalają "udziału w masowym zamachu".
W ocenie sądu, w stopniu oczywistym, zarzut tak sformułowany nie znajduje oparcia w tekście wygłoszonym przez oskarżonego w dniu 23 marca 2019 roku i opublikowanym w materiale video
- można przeczytać w uzasadnieniu decyzji.
W marcu 2019 roku Brendon Tarrant dokonał zamachu na ludzi modlących się w dwóch meczetach w Christchurch. Łącznie zastrzelił 50 osób. Po nagłośnieniu kontrowersyjnych słów Jacka M., były ksiądz wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że potępia zamachy i zabijanie ludzi.
>>> Detonacja ładunku, które ABW znalazła przy osobach podejrzanych o przygotowywanie ataków na muzułmanów. Zobacz wideo: