Jak informuje Radio Gdańsk, w budynku hospicjum nie zostały zainstalowane czujki, które ostrzegałyby przed pożarem. Dodatkowo ewakuację utrudniały zamknięte drzwi - takie informacje przekazał pomorski komendant wojewódzki PSP nadbrygadier Tomasz Komoszyński.
Prezes fundacji Palium, która prowadziła hospicjum przyznaje, że zrezygnowano z montażu instalacji przeciwpożarowej, ponieważ było to zgodne z prawem. Zgodnie z przepisami takie instalacje muszą być zakładane w budynkach służby zdrowia w sytuacji, gdy w danej placówce znajduje się ponad sto łóżek dla pacjentów.
- W naszym małym hospicjum mamy ich 27. Od 15 lat wciąż coś remontujemy i wybierając inne rzeczy, zrezygnowaliśmy z instalacji przeciwpożarowej, bo mogliśmy. Teraz tego bardzo żałuję - powiedziała Barbara Bonna. - Drzwi trzeba zamykać na noc, aby dostępu do hospicjum nie miały niepowołane osoby oraz, aby nikt, kto nie powinien, z hospicjum nie wychodził. Pracownicy wiedzą doskonale, gdzie są klucze, natomiast w wyniku szoku, jak się domyślam, były problemy z ich natychmiastowym znalezieniem - tłumaczyła dalej kobieta.
Tragiczny w skutkach pożar wybuchł w nocy z niedzieli na poniedziałek w Chojnicach. W jego wyniku poszkodowanych zostało 20 pacjentów hospicjów, którzy trafili do szpitali w Chojnicach i Człuchowie oraz dwie pracownice placówki i dwóch policjantów, którzy próbowali wyważyć drzwi ośrodka. Niestety w wypadku zmarły cztery osoby.