W środę na drodze krajowej nr 7, w okolicach Nidzicy, doszło do kolizji samochodu SOP, w którym jechał wicepremier Jarosław Gowin. W kolizji nikt nie ucierpiał.
Do wypadku doszło koło ósmej rano. Jadący na sygnale samochód Służby Ochrony Państwa zderzył się z ciężarówką. Obaj kierowcy byli trzeźwi. Kierowca limuzyny SOP został ukarany mandatem w wysokości 250 zł i sześcioma punktami karnymi. Do kolizji doszło w trakcie wyprzedzania ciężarówki. Policja uznała, że kierowca bmw nie zachował należytej ostrożności. - Kierowca nie zachowywał żadnej ostrożności. (...) Najbardziej przerażające było tempo poruszania się tej limuzyny. (...) W mojej ocenie to był wyścig po śmierć, a nie po coś, co ma sens - opisywał świadek.
W piątek serwis tvn24.pl ujawnił, że ukarany mandatem kierowca wicepremiera miał małe doświadczenie jako kierowca VIP-ów i zaledwie od trzech lat służy w SOP (wcześniej BOR). 28-letni Karol S. zanim został kierowcą Gowina, służył w grupie chroniącej Marka Kuchcińskiego, gdy ten był jeszcze marszałkiem Sejmu. Wg relacji anonimowego informatora trafił to tej grupy "z łapanki". Właśnie brak doświadczenia miał być przyczyną kolizji limuzyny, którą jechał wicepremier. Jak opisywał informator, swoją jazdą funkcjonariusz "niepotrzebnie ryzykował i naraził VIP-a na niebezpieczeństwo", a w momencie kolizji "wjechał w tira drzwiami, przy których siedział Gowin".
Rzecznik Służby powiadomił, że wszczęto procedurę wyjaśniającą. Jarosław Gowin komentując zdarzenie stwierdził, że "nie było żadnego zagrożenia ani dla życia, ani dla zdrowia". Dodał też, że czuje się bezpiecznie jeżdżąc limuzynami SOP.
SOP nie skomentowała tych doniesień zasłaniając się tajemnicą.