Petycja, która trafiła w październiku do Senatu, nie jest przez nikogo podpisana. Znajduje się w niej szereg przepisów pochodzącej z 1936 r. ustawy o stosunku państwa do Muzułmańskiego Związku Religijnego w RP, których usunięcia domaga się autor. Chodzi m.in. o art. 34, w którym czytamy: "Podczas nabożeństwa w piątki każdego tygodnia oraz w dni uroczystych świąt duchowni muzułmańscy odmawiać będą modlitwy za pomyślność Rzeczypospolitej i Jej Prezydenta, w dni zaś świąt państwowych odprawią uroczyste nabożeństwo na intencję Rzeczypospolitej, Jej Prezydenta, Rządu i Wojska".
Jak w "Rzeczypospolitej" mówi Musa Czachrowski, rzecznik Muzułmańskiego Związku Religijnego RP, w Polsce "nikt nie wymaga od muzułmanów modlitw za prezydenta", ale według dziennika petycja jest związana z konfliktem w społeczności muzułmańskiej. Polskim muftim od 15 lat jest Tomasz Miśkiewicz, co podważają niektórzy wierni. Powodem jest fakt, że w dniu wyboru nie miał skończonych 40 lat, a tego wymaga ustawa.
Doszło nawet do tego, że w 2016 r. wybrano opozycyjnego muftiego, Janusza Aleksandrowicza. Polski rząd za muftiego uważa Miśkiewicza.
>>> Ten święty dla islamu miesiąc co roku ma inną datę:
Autor petycji pisze wprost, że celem jest usunięcie możliwości ingerencji państwa w działalność związku. Powołuje się on na przepisy konstytucji i stwierdza m.in.: "(...) uważam za niedopuszczalne, żeby zarejestrowany związek wyznaniowy miał swoje suwerenne władze wybierane przez Państwo, a także, żeby to Państwo ingerowało w jego wewnętrzne sprawy". Jednocześnie żądane zmiany zakładają, że mufti nadal będzie miał nieograniczoną i dożywotnią władzę.
Kto odpowiada za petycję? - Nie sądzę, by wypłynęło to z władz związku, choćby dlatego, że od lat toczą się rozmowy w sprawie ustawy między stroną rządową, a Najwyższym Kolegium, reprezentowanym przez muftiego Tomasza Miśkiewicz - mówi "Rz" rzecznik związku Musa Czachorowski.