Jak mówi minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, samochody muszą się tak przemieścić, żeby utworzyć pas dla karetek, czy wozów straży pożarnej. Andrzej Adamczyk tłumaczył, że na drogach często dochodzi do sytuacji, gdy służby ratunkowe nie mogą dojechać na miejsce wypadku.
- Cztery, pięć minut decyduje o życiu człowieka. Czasami tyle potrzeba, by samochód ratowniczy znalazł przestrzeń i mógł przejechać. Jeżeli dojdzie do takiej sytuacji, to jadący prawym pasem zjeżdżają maksymalnie na prawo, a lewym na lewo. W przestrzeni pomiędzy samochodami będą poruszały się służby ratownicze - powiedział minister infrastruktury. Dodał, że sprawę trzeba było uregulować ustawowo, bo apele nie zawsze odnosiły skutek.
>>> Wkurzają cię korki? Tak trzeba jeździć, by je rozładować:
W życie weszły też regulacje dotyczące tak zwanej jazdy na suwak. Przepisy określą zasady pierwszeństwa w przypadku, kiedy następuje zmniejszenie liczby pasów, a w miejscu zwężenia jest zator. Wprowadzą też zasadę naprzemiennego wjazdu po jednym pojeździe z każdego pasa ruchu.
Minister infrastruktury podkreślił, że ważna jest w tym przypadku życzliwość. - To próba cywilizowania relacji pomiędzy kierowcami. Pozwalajmy włączać się do ruchu tym, którzy stoją z prawej strony. Na suwak to znaczy naprzemiennie, kulturalnie, bądźmy dla siebie uprzejmi - podkreślił. Za złamanie nowych przepisów kierowca może otrzymać mandat karny (od 20 do 500 zł) i 6 punktów karnych. Karani będą też kierowcy, którzy wykorzystają korytarze życia do ucieczki z zatorów drogowych.