Około godziny 18:00 w jednym z domów w Szczyrku doszło do wybuchu gazu. Najbardziej prawdopodobną jego przyczyną jest przewiercenie gazociągu przez firmę zewnętrzną, która prowadziła roboty na zewnątrz budynku. Od wczoraj trwa akcja ratownicza. Strażacy ręcznie przeszukują gruzowisko - do tej pory znaleziono ciała czterech dorosłych i dwójki dzieci. Poszukiwane są jeszcze dwie osoby, które w momencie zdarzenia mogły przebywać w budynku.
Poza służbami ratunkowymi na miejscu katastrofy od samego początku jest burmistrz Szczyrku. - To byli bardzo dobrzy ludzie, związani ze sportem. To też dla mnie ogromna trauma. (...) To byli moi sąsiedzi, znam ich bardzo dobrze. Chcę mówić o nich w czasie teraźniejszym. Brak mi słów - przyznał Antoni Brydy cytowany przez Polsat News. Burmistrz od razu zwołał sztab kryzysowe, zapewnił też ciepłe posiłki dla ratowników. Mężczyzna przyznał jednak, że "rokowania nie są za dobre".
- Huk był niemiłosierny. Momentalnie w ogrodzie pojawił się ogień - relacjonowała "Dziennikowi Zachodniemu" mieszkanka ulicy Leszczynowej w Szczyrku. Druga z kobiet przyznała, że huk wybuchu było słychać nawet kilometr od miejsca katastrofy. - Mieszkam może kilometr stąd. Usłyszałam taki huk, że nie wiedziałam co się dzieje. Nagle słyszę, że jadą strażacy na sygnale, jedni za drugimi. Znam ludzi, którzy tam mieszkają. To ludzie w średnim wieku z dziećmi - wyznała.
W szkołach w Szczyrku zajęcia przeprowadzi zespół psychologów, który przygotuje nauczycieli do tego, jak rozmawiać z uczniami o tragedii. Część z uczniów mogła znać osobiście ofiary, wśród których jest dwoje dzieci.
W sprawie katastrofy wypowiedzieli się już także prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki. Przewodniczący Episkopatu abp Stanisław Gądecki zaapelował do wszystkich o modlitwę: "Proszę o modlitwę w intencji osób, które zginęły wskutek wybuchu gazu w Szczyrku oraz w intencji ich rodzin i bliskich. Wyrazem solidarności niech będzie nasze duchowe wsparcie".