W poniedziałek Naczelny Sąd Administracyjny nie zgodził się na wpisanie do polskich ksiąg zagranicznego aktu urodzenia dziecka, w którym jako rodzice widnieją dwie kobiety. Rozpatrywano kasację dwóch Polek mieszkających na stałe w Wielkiej Brytanii, którym odmówiono transkrypcji dokumentów ich dziecka. Reprezentowane m.in. przez Kampanię Przeciw Homofobii kobiety chciały, by ich syn - podobnie jak one - miał podwójne obywatelstwo. Napotkały jednak na trudności, bo polskie prawo nie przewiduje możliwości, by jako rodzice w akcie urodzenia były wpisane osoby tej samej płci (dziecku odmówiono nadania PESEL i wydania polskiego paszportu). W czerwcu krakowski sąd zdecydował, że akt urodzenia dziecka pary kobiet z Wielkiej Brytanii może zostać przetłumaczony na język polski, a decyzję zaskarżył prokurator.
Naczelny Sąd Administracyjny zebrał się w poszerzonym składzie i zdecydował, że nie jest możliwe dokonanie transkrypcji aktu urodzenia, gdy widnieje w nim zapis, który nie jest zgodny z polskim prawem. W orzeczeniu NSA podkreślił, że nabycie obywatelstwa polskiego przez dziecko urodzone za granicą nie może być uzależnione od wpisania - transkrypcji - zagranicznego aktu urodzenia do polskich akt stanu cywilnego.
Jak informuje Anna Mazurczak, adwokatka i jedna z pełnomocniczek skarżącej, Naczelny Sąd Administracyjny podkreślił jednocześnie, że niewydawanie dokumentów tożsamości dzieciom, których dotyczy postępowanie, jest naruszeniem prawa. Oznacza to, że zdaniem sądu urzędnicy powinni wydawać dokumenty tożsamości i nadawać numery PESEL na podstawie zagranicznych aktów urodzenia bez potrzeby transkrypcji, czyli bez potrzeby przedstawiania polskiego aktu urodzenia.
Oczywiście przez ostatnie cztery lata w praktyce urzędy w Polsce ani konsulowie nie wydawali takiego dokumentu na podstawie zagranicznego aktu urodzenia, w którym jako rodzice wskazane były dwie osoby tej samej płci. Ale liczymy na to, że skoro NSA zajął takie stanowisko, to będziemy mogli udać się z tym stanowiskiem do tych samych urzędów i konsulów i oni wydadzą dokumenty dzięki temu orzeczeniu NSA
- mówi Mazurczak w rozmowie z Gazeta.pl.
Jak dodaje, istnieje obawa, czy urzędy będą stosować się do uchwały NSA. Jeśli nie, to spowoduje to kolejne opóźnienia.
- To dziecko, którego dotyczyło dzisiejsze postępowanie, ma już teraz cztery lata. Jeżeli urzędnicy, tak jak życzyłoby sobie NSA, nie wydadzą jednak dowodu osobistego czy paszportu i nie zmienią swojej praktyki z dnia na dzień, to będziemy musieli znowu pójść do sądu i to zajmie kolejnych parę lat. Mam nadzieję, że jednak urzędnicy zastosują się do uchwały NSA i wydadzą te dokumenty- zaznacza, podkreślając, że sprawa "nie jest całkiem przegrana".
- Idziemy dalej. Mam obawę, czy urzędy będą w ten sposób tę uchwałę stosować, ale musimy poczekać i sprawdzić, czy urzędy wojewódzkie i konsulowie będą wydawali paszporty, czy prezydenci będą wydawali dowody osobiste. Jeśli nie będą tego robić, ponownie będziemy musieli iść do sądu - kwituje Mazurczak.