Michalkiewicz miał stoisko na targach książki. Dyrektor imprezy mętnie tłumaczy, że spotkanie odwołano

Wezwaniem policji zakończyło się przyjście Stanisława Michalkiewicza na 28. Targi Książki Historycznej. Wcześniej organizatorzy targów odwołali spotkanie z publicystą. Przeciwko jego obecności protestował m.in. Strajk Kobiet. Organizator tłumaczy w Gazeta.pl, że Michalkiewicz przyszedł na wydarzenie "jako osoba prywatna" i nie było podstaw, by go wypraszać.

- Dla nas to bardzo duży dyskomfort - komentuje w rozmowie z Gazeta.pl weekendowe zajście na 28. Targach Książki Historycznej Waldemar Michalski, dyrektor targów.

Targi odbyły się w dniach 28 listopada - 1 grudnia w Arkadach Kubickiego na Zamku Królewskim w Warszawie. W sobotę, ostatni dzień wydarzenia, pojawił się tam Stanisław Michalkiewicz, mimo że wcześniej odwołano spotkanie z publicystą. Domagał się tego między innymi Strajk Kobiet. Aktywistki zareagowały w ten sposób  m.in. na ujawnienie przez niego danych ofiary księdza pedofila. Kobieta jako 13-latka była gwałcona i więziona przez Romana B. Wygrała sprawę w sądzie - przyznano jej milion złotych od Towarzystwa Chrystusowego (stowarzyszenie wniosło o kasację) i dożywotnią rentę. 

Gdy zapadł ten wyrok, Michalkiewicz wywołał skandal, pisząc: "Dostać milion złotych za molestowanie, że tam kiedyś, ktoś tam wsadził rękę pod spódniczkę, no któż by nie chciał. (...). Miliona złotych to taka panienka jedna z drugą przez całe życie może nie zarobić, a tutaj za jednego sztosa. No to żadne k***y nie są tak wynagradzane na całym świecie".

Ofiara duchownego pozwała Michalkiewicza, sąd przyznał jej 150 tys. zł zadośćuczynienia. Po wyroku publicysta ujawnił jej dane.

>>> Fundacja 'Nie lękajcie się': Ofiary przerywają milczenie:

Zobacz wideo

Stanisław Michalkiewicz na targach książki, choć spotkanie odwołano

"Nie da się jako kulturalnego określić kogoś, kto ofiarę księdza pedofila nazywa obelżywym słowem na literę k, a gdy w konsekwencji tego dostaje prawomocny wyrok skazujący ujawnia jej tożsamość. Nic nie usprawiedliwia takiego postępowania. Trudno też znaleźć usprawiedliwienie dla osób, które dają przestrzeń do promowania takich postaci pod płaszczykiem promocji czytelnictwa czy literatury historycznej" - komentował Strajk Kobiet, domagając się usunięcia Michalkiewicza z listy gości na targach. Dyrektor Waldemar Michalski poinformował, że spotkanie zostało odwołane, ale publicysta zjawił się i tak. Jego obecność oprotestował Strajk Kobiet, w sobotę doszło do awantury. Na targach pojawiła się policja.

- Byliśmy na miejscu prewencyjnie, żeby zapobiec ewentualnej eskalacji przemocy. Przyszło tam kilka osób z transparentami, te osoby zostały wyprowadzone na zewnątrz. Tam zostały przez nas wylegitymowane. Nie doszło do żadnego przestępstwa lub wykroczenia - mówi Gazeta.pl nadkom. Robert Szumiata z Komendy Rejonowej Policji Warszawa I.

Policję wezwała też grupa aktywistów, która została wyproszona, a jedne z osób brutalnie potraktowana przez ochroniarza.

Dyrektor Michalski twierdzi, że publicysta nie był zapraszany przez niego na targi. - Pan Michalkiewicz nie był oficjalnie gościem targów. Był gościem wydawnictwa i z tego co się orientuje przechadzał się między różnymi stoiskami - tłumaczy Michalski. Jak podkreśla dyrektor targów, po raz pierwszy zetknął się z taką sytuacją. - Nigdy nie mieliśmy z czymś takim do czynienia. My zajmujemy się promocją historii, a tym razem więcej miałem problemów z przyjściem pana Michalkiewicza, niż z samą organizacją targów - opowiada Michalski.

Dyrektor tłumaczy, że nie było podstaw, by "wyprosić" publicystę, bo ten przyszedł na wydarzenie "jak każdy inny". - Przyszedł jako osoba prywatna i dla nas to jest dylemat, nad którym będziemy musieli się zastanowić. Niezamierzenie staliśmy się stroną sporu - komentuje.

Z głośników leciał komunikat "zapraszający na spotkanie"

Jednak jak czytamy na Facebooku Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, podczas targów z głośników można było usłyszeć "komunikat zapraszający na spotkanie z autorem". Na zdjęciach w mediach społecznościowych widać postawiony przy stoisko baner reklamujący pisarza. Widać też, jak Michalkiewicz rozdaje autografy. Temu, że publicysta przyszedł z prywatną wizytą, zdaje się przeczyć też relacja Patrycji Wieczorkiewicz, działaczki i dziennikarki. "Przy stoisku Michalkiewicza był tłum ludzi, wiele osób przyszło z małymi dziećmi. Kiedy wraz z dziewczynami z Warszawskiego Strajku Kobiet mówiłyśmy przez mikrofon o tym, kim jest Michalkiewicz i co zrobił, zgromadziła się wokół nas grupa jego zwolenników, głównie mężczyzn. Mówili, że nie mamy prawa obrażać Michalkiewicza, nazywając go degeneratem czy przestępcą, choć został on prawomocnie skazany, a w akcie zemsty udostępnił na swoim Facebooku dane ofiary księdza, po raz kolejny łamiąc prawo" - opisuje Wieczorkiewicz. I dalej: 

Mężczyźni krzyczeli, że jesteśmy chore psychicznie, mamy zrobioną wodę z mózgu, jesteśmy po***dolone, a przy tym zbyt ładne, żeby tak brzydko się zachowywać. Starszy pan, również zagorzały fan Stanisława Michalkiewicza, wprost powiedział jednej z nas, że popiera przemoc i że najchętniej przywaliłby jej w twarz.
Więcej o: