Awaria dreamlinera LOT-u. Ponad 200 pasażerów utknęło w Kolombo

Ponad 200 pasażerów i członków załogi samolotu linii LOT utknęło na Sri Lance. Przed startem komputer podkładowy pokazał nieprawidłowe działanie jednego z zaworów silnika maszyny. Prawdopodobnie wylot nastąpi jutro.
Zobacz wideo

Samolot linii LOT, Boeing 787 Dreamliner, miał wylecieć ze Sri Lanki o godzinie 8.05 rano czasu lokalnego.

Przed wylotem lotu rejsowego z Kolombo do Warszawy komputer pokładowy samolotu po uruchomieniu silników poinformował załogę o nieprawidłowym działaniu jednego z zaworów silnika. Została podjęta decyzja o sprawdzeniu tego zaworu

- powiedział Michał Czernicki, rzecznik prasowy LOT-u.

W rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" pan Karol, turysta z Gdańska, powiedział, że po interwencji mechaników pasażerowie ponownie weszli na pokład samolotu. - Po kołowaniu uznano, że usterka nie została usunięta. Teraz czekamy w samolocie na serwis. Nie wiadomo kiedy wylot, na pewno nie dziś. Mają nas umieścić w hotelach. Na lotnisku lekki chaos, nie wiedzieli co z nami robić w czasie oczekiwania - powiedział mężczyzna.

Wylot do Warszawy prawdopodobnie nastąpi jutro

Na wylot oczekuje 232 pasażerów oraz 15 członków załogi. Jak poinformował Czernicki, zostali już umieszczeni w hotelu. Konieczna może okazać się wymiana jednego z elementów zaworu. Prawdopodobnie wylot do Warszawy nastąpi jutro.

- Każdy samolot, który mamy we flocie, także Boeing 787 Dreamliner, na którym miał zostać wykonany rejs z Kolombo, posiada rozbudowane systemy monitorowania statusu samolotu oraz czujników, dzięki którym już z wyprzedzeniem wiemy, że jakiś element może działać nieprawidłowo. Tak też było w tym przypadku - powiedział Czernicki.

Po pięciu godzinach oczekiwania na lotnisku i interwencji mechaników, ponownie załadowano nas do samolotu - mówi pan Karol, turysta z Gdańska. - Po kołowaniu uznano, że usterka nie została usunięta. Teraz czekamy w samolocie na serwis. Nie wiadomo kiedy wylot, na pewno nie dziś. Mają nas umieścić w hotelach. Na lotnisku lekki chaos, nie wiedzieli co z nami robić w czasie oczekiwania - dodaje pan Karol.

Więcej o: