Do tej pory ws. podejrzeń łamania prawa na marszu nacjonalistów 11 listopada we Wrocławiu udało się zatrzymać i przesłuchać 16 osób, ale nie są to jeszcze wszyscy poszukiwani. - Publikujemy wizerunki kolejnych osób, które udało się wyłonić z materiału dowodowego, z prośbą o pomoc w identyfikacji - powiedział rzecznik komendy miejskiej, aspirant sztabowy Łukasz Dutkowiak.
Policja informuje, że w czasie marszu "wznoszone były m.in. hasła antysemickie oraz odpalone zostały materiały pirotechniczne, które następnie rzucano w stronę policjantów oraz innych osób". W związku z tym rozwiązano zgromadzenie, ale "jego uczestnicy w dalszym ciągu zachowywali się agresywnie, rzucając różne przedmioty - materiały pirotechniczne, kamienie oraz butelki - w stronę policjantów i osób postronnych".
Policjanci zwracają się z prośbą o pomoc w ich identyfikacji. Kontakt pod nr tel. 71-340-43-06 oraz 71-340-43-95 lub na adres e-mail: dyzurny@wroclaw.wr.policja.gov.pl
Osoby, które do tej pory usłyszały zarzuty, odpowiedzą za czynny udział w zbiegowisku pomimo wiedzy, że jego uczestnicy wspólnymi siłami dopuszczają się gwałtownego zamachu na osoby i mienie; za znieważenie oraz groźby bezprawne, a także za czynną napaść na funkcjonariusza.
Wśród nich jest dwunastu mężczyzn w wieku od 18 do 64 lat, dwie 17-latki, które odpowiedzą za znieważanie interweniujących funkcjonariuszy oraz rodziców 4-letniego chłopca, którzy brali czynny udział w zgromadzeniu, pomimo jego rozwiązania. Policja informuje, że ojciec "trzymał dodatkowo na rękach syna, nie zważając na zagrożenie" i w związku z tym odpowie także za narażanie na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dziecka.