Jaworzno walczy ze śmiercią na drogach. Tosza: Protestują ci, którzy jeżdżą szybko i bez ograniczeń

- Dziś już nie można powiedzieć, że "Polska to inna kultura, a takie rozwiązania to można stosować w Sztokholmie, Amsterdamie lub Kopenhadze". Nasz przykład pokazuje, że to nie jest argument - mówi Tomasz Tosza z Zarządu Dróg i Mostów w Jaworznie. To właśnie w tym mieście niemal od roku nikt nie zginął w wypadku drogowym. Jaworzno postawiło nie tylko na rozwój komunikacji miejskiej, ale także na obwodnice i wymuszenie niższych prędkości jazdy w mieście, m.in. poprzez zwężenie jezdni, budowę wysepek, skwerków i powierzchnie wykładane kostką brukową.

Marcin Kozłowski, Gazeta.pl: "Ludzie nie giną dlatego, że wiedza na temat tego, jak należy budować bezpieczne drogi jest tajemna. Często nawet politycy wiedzą, co należy zrobić, tylko boją się, że efekty zmiany podejścia do przebudowy dróg nie zdążą się pojawić przed wyborami, a kierowcy ich do tego czasu ukamienują" - napisał pan kilka tygodniu temu w swoim felietonie. W Jaworznie ktoś już został ukamienowany?

Tomasz Tosza, zastępca dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów w Jaworznie: Nie, ale rzeczywiście wśród kierowców pojawia się niezadowolenie.

I jak je okazują?

Żyjemy w czasach, w których możliwość wygłaszania opinii w internecie jest nieograniczona. Doprowadziło to do tego, że politycy często przejmują się tym, co ludzie wypisują. Człowiek niezadowolony jest o wiele bardziej skłonny napisać coś w internecie niż człowiek, który jest zadowolony. Takie komentarze znajduję pod artykułami prasowymi, czasem nawet lokalna prasa potrafi być bardzo nieprzyjemna.

Większość ludzi chce, żeby na drogach odbywał się spokojny i bezpieczny ruch. Podczas badań prowadzonych w trakcie przygotowywania studiów komunikacyjnych zadaliśmy pytania 5 tysiącom z 92 tysięcy mieszkańców Jaworzna. Większość wskazała, że należy rozwijać infrastrukturę transportu publicznego i rowerową, a nie samochodową. Tych, którzy chcą szybko i bez ograniczeń pojeździć, jest zdecydowana mniejszość. Za to są bardzo głośni i agresywni.

Zmiany, które wprowadziliśmy w Jaworznie, są tak naprawdę niedostrzegalne gołym okiem. Dopiero jak się dłużej pojeździ po mieście i dokładniej przyjrzy infrastrukturze, to się zauważy, że te drogi wyglądają trochę inaczej niż w innych miejscach w Polsce.

Te zmiany, o których pan mówi, to stosowane w Jaworznie zwężanie ulic, stawianie na kostkę brukową, tworzenie wysepek?

Głównie chodzi o to, że jest po prostu mniej asfaltu. Gołym okiem trudno zobaczyć, czy jezdnia ma 6 czy 7 metrów szerokości, a ten metr naprawdę robi różnicę w zachowaniach kierowców.

Ludziom jadącym węższą jezdnią wydaje się, źe jadą ze zdecydowanie większą prędkością niż w rzeczywistości. Dzięki temu są w stanie sprawniej reagować na nieprzewidziane sytuacje. Czas reakcji u osób o dobrym refleksie to ok. 1/4 sekundy. Przy dużych prędkościach w ciągu 1/4 sekundy może się wydarzyć bardzo wiele.

Niemcy kilka lat temu zbadali rejestratory pokładowe samochodów, które brały udział w wypadkach. Co się okazało? Ok. 90 proc. kierowców nie zrobiło najprostszej rzeczy, jaką można było zrobić. Nie użyli hamulca. Wszystko przez to, że sytuacja na drodze była dynamiczna i chaotyczna.

Bawią mnie tłumaczenia polskich kierowców, którzy twierdzą, że koniecznie muszą mieć samochód, który ma 250 koni. Twierdzą, że w razie czego będą mogli użyć dodatkowej mocy po to, by zareagować i się uratować. Tymczasem w trakcie wypadków często nie ma szans na to, by zahamować, a co dopiero przyspieszyć. 250 koni to demonstracja wielkości własnej męskości.

Zobacz także: Czy wiesz jak prawidłowo włączać się do ruchu? Dzięki tym zasadom, każdemu będzie jeździć się wygodniej

Zobacz wideo

Mam wrażenie, że stosowane w Jaworznie rozwiązania są w zasadzie dość proste.

Na drogach nie można stosować rewolucyjnych rozwiązań, bo użytkownicy nie będą wiedzieli, jak z nich korzystać. Droga i przestrzeń publiczna to jest rodzaj scenografii do odgrywania życia. W zależności od tego, jak zostanie ta scenografia zaprojektowana, w taki sposób będą się w niej zachowywać ludzie.

Jesteśmy istotami społecznymi i reagujemy na to, jak nam urządzono przestrzeń. Jeżeli zaprojektujemy prostą, szeroką drogę, której końca nie widać, to naturalną tendencją znudzonego za kierownicą człowieka jest to, że będzie starał się pokonać ten odcinek drogi szybciej.

Trzeba się pogodzić z tym, że zdarzenia i wypadki drogowe będą się zdarzały. To, co można zrobić, to ukształtować infrastrukturę drogową w taki sposób, żeby ich konsekwencje były zdecydowanie mniejsze. Nie powinny prowadzić do kalectwa i śmierci.

Jaworzno wydało na zmiany w infrastrukturze pół miliarda złotych.

Pamiętajmy, że to pół miliarda złotych wydane w ciągu kilkunastu lat. Kwota ta obejmuje głównie koszt systemu obwodnic, bo kameralizacja ulic w w mieście jest zdecydowanie tańsza. Metr kwadratowy jezdni asfaltowej dla samochodów jest dziesięciokrotnie droższy niż metr kwadratowy chodnika czy drogi dla rowerów.

Jeżeli zawęzimy ośmiometrową jezdnię do sześciu metrów, to nie dość, że uzyskamy poprawę bezpieczeństwa, to jeszcze uzyskujemy zaoszczędzimy na etapie inwestycji i eksploatacji. Na taką jezdnię trzeba wysypać mniej soli w zimie, tańszy jest też remont takiej jezdni, np. wymiana warstwy ścieralnej.

Inne miasta proszą o wskazówki?

Przyjeżdżają przedstawiciele władz miast o podobnej wielkości jak Jaworzno, odwiedzają nas też działacze ruchów społecznych, miejscy aktywiści. Niektórzy proszą, żeby pokazać im miasto, inni zwiedzają sami, żeby się przekonać, czy nie opowiadamy bajek.

Dziś już nie można powiedzieć, że "Polska to inna kultura, a takie rozwiązania to można stosować w Sztokholmie, Amsterdamie lub Kopenhadze". Przykład Jaworzna pokazuje, że to nie jest argument. Nie oglądamy się na inne polskie miasta, naszymi wzorcami są miasta europejskie. Nie stać nas na marnowanie czasu i pieniędzy na niesprawdzone rozwiązania. Nie zrobiliśmy nic szczególnego, po prostu skopiowaliśmy te pomysły, na które ktoś wpadł i które przetestował.

Jakie kolejne kroki przed Jaworznem?

Nie mogę zapowiedzieć, że coś zrobimy, skoro nie ma na to pieniędzy. Rząd obniżył Polakom podatek PIT o jeden procent, a nie pomyślał, jakie to będzie miało konsekwencje dla samorządów. Te zmiany spowodowały, że radykalnie zmniejszyła się możliwość wprowadzania zmian w naszych miastach. Przez polskie samorządy idzie teraz fala cięć wszystkiego. To zmiana reguł gry podczas meczu. Tak się nie robi.

Więcej o: