Sąd umorzył sprawę 36-letniego Tomasza S., który uderzył samochodem w bramę Pałacu Prezydenckiego i odstąpił od pociągania go do odpowiedzialności karnej - informuje "Rzeczpospolita". Przypomnijmy, że w styczniu tego roku mężczyzna urządził sobie rajd ulicami Warszawy - jechał pod prąd i potrącił policjanta, który próbował go zatrzymać, a następnie przez chwilę "wiózł" go na masce (funkcjonariusz został lekko ranny). Jazdę zakończył na bramie Pałacu Prezydenckiego, a po zatrzymaniu policjanci opisywali, że "nie było z nim logicznego kontaktu".
Sąd przychylił się do wniosku prokuratury, która wskazywała, że Tomasz S. w chwili zdarzenia pod Pałacem Prezydenckim był niepoczytalny. - Tytułem środka zapobiegawczego [sąd - red.] orzekł pobyt podejrzanego Tomasza S. w odpowiednim zakładzie psychiatrycznym - powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Tomasz S. w trakcie śledztwa nie odpowiadał na pytania śledczych i nie wyjaśnił, dlaczego dopuścił się szaleńczego rajdu. Zdaniem biegłych na jego zachowanie miała wpływ choroba psychiczna, z powodu której "nie mógł rozpoznać znaczenia swoich czynów". Biegli ocenili też, że istnieje prawdopodobieństwo, iż S. w przyszłości może dopuścić się zachowań, które będą zagrażały jemu samemu i otoczeniu. O długości jego pobytu w zamkniętym ośrodku zdecydują lekarze psychiatrzy. Jak informuje "Rzeczpospolita", w przeszłości mężczyzna mógł zataić chorobę psychiczną, co umożliwiło mu otrzymanie uprawnień do kierowania samochodem. Teraz prokuratura podjęła kroki, by mu je odebrać.