Scheuring-Wielgus na marszu nazwano krową, kazano "wy***ać". Bosak: Też użyłbym słów ostrych

- To były przekleństwa, to były słowa "wyp...laj z Polski" - tak Joanna Scheuring-Wielgus opisywała zachowanie uczestników Marszu Niepodległości wobec niej i osób, które próbowały go blokować. Poseł Konfederacji Krzysztof Bosak nie potępił tego zachowania i dodał, że sam "użyłby słów ostrych".
Zobacz wideo

Od 47 tys. (wg szacunków miasta) do 150 tys. (zdaniem organizatorów) ludzi wzięło udział w tegorocznym Marszu Niepodległości. Manifestacja przeszła od ronda Dmowskiego do Stadionu Narodowego. Brały w niej udział organizacje nacjonalistyczne, skrajny tzw. "czarny blok", czy włoscy neofaszyści z Forza Nuova.

Start marszu został na jakiś czas wstrzymany przez grupę protestujących działaczy Obywateli RP, KOD-u i Warszawskiego Strajku Kobiet. Na rondzie De Gaulle'a była z nim także posłanka Joanna Scheuring-Wielgus z Lewicy. Po negocjacjach policja rozwiązała spontaniczne zgromadzenie, wezwała uczestników do rozejścia się. Gdy ci tego nie zrobili, zostali wyniesieni przez funkcjonariuszy. Na koniec policja zdjęła z kilkumetrowy transparent "konstytucja", na co uczestnicy marszu zareagowali wiwatem. 

"Obywatele RP nie mieli rac, nie mieli kamieni, nie mieli cegieł"

Scheuring-Wielgus oraz Krzysztof Bosak komentowali to na antenie programu "Wydarzenia i Opinie" w Polsat News. Polityk Konfederacji zarzucił jej, że "z grupą lewicowych bojówkarzy próbowała zablokować marsz i doprowadzić do rozruchów". W przeciwieństwie do posłanki Lewicy Bosak nie chciał wymienić nawet jednej rzeczy, która go z nią łączy w Święto Niepodległości. - To niebywała rzecz, że poseł RP bawi się w zadymiarstwo na ulicach Warszawy - kontynuował. 

- Po pierwsze pan poseł kłamie - zaczęła swoją odpowiedź posłanka - więc sprostujmy kłamstwa. 

- Demonstracja, którą zorganizowali Obywatele RP, nie była żadną zadymą. Obywatele RP stanęli na rondzie De Gaulle'a z hasłem "konstytucja" i stali. Nie mieli rac, nie mieli kamieni, nie mieli cegieł. Stali grzecznie, cicho i po prostu nic więcej nie robili

- mówiła Scheuring-Wielgus. 

"Padały hasła, które nigdy nie powinny paść przy takiej okazji"

Posłanka Lewicy oceniła, że Marsz Niepodległości powinien zostać rozwiązany przez władze Warszawy "w momencie kiedy została odpalona pierwsza raca". Używanie pirotechniki na zgromadzeniach jest zabronione, jednak na nacjonalistycznym marszu robi się to powszechnie. Uczestnicy przez całą drogę odpalali race i głośne petardy, zostawiając je za sobą na drodze. Rzucali ja też z mostu Poniatowskiego, gdzie na chwilę ogniem zajęła się plandeka ciężarówki. Ugasili ją policjanci. 

- Gdybym ja była prezydentką Warszawy, taki marsz bym rozwiązała. Dlaczego? Mamy trzy przesłanki w pawie polskim - powiedziała posłanka. Wymieniła przepisy zabraniające posiadania niebezpiecznych materiałów wybuchowych na demonstracji i zabraniające zakłócania porządku publicznego poprzez. - To zagrażało bezpieczeństwu ludzi - stwierdziła. 

Krytykowała też hasła, jakie były skandowane przez uczestników marszu, jako takie, które "nigdy nie powinny paść przy takiej okazji". - Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę. Mnóstwo przekleństw - powiedziała. 

- Osoby, które maszerowały w Marszu Niepodległości w tym roku, nie miały żadnych skrupułów żeby podejść do mnie i prosto w twarz powiedzieć do mnie rzeczy, których ja nigdy nie powiedziałabym w stosunku do kogokolwiek. To były przekleństwa, to były słowa "wyp...laj z Polski". To były zdania, że jestem krową, że jestem je*** - mówiła. Bosak nie potępił takich słów i powiedział, że w tej sytuacji "też użyłby słów ostrych, które by do pani dotarły". 

Więcej o: