Prof. Oleg Łatyszonek, Uniwersytet w Białymstoku: Oczywiście, że nie. W żadnym mieście w Polsce nie powinno być takiej ulicy, ale w Białymstoku szczególnie, ponieważ jest stolicą województwa, w którym mieszka mniejszość białoruska i litewska.
Przede wszystkim przez tragiczne wydarzenia w Dubinkach i okolicach. Powiem szczerze, że najchętniej bym się tym nie zajmował, bo po pracy Pawła Rokickiego na ten temat sprawa powinna być oczywista dla każdego historyka (chodzi o publikację Pawła Rokickiego “Glinciszki i Dubinki. Zbrodnie wojenne na Wileńszczyźnie w połowie 1944 roku i ich konsekwencje we współczesnych relacjach polsko-litewskich” - red.). Teraz to jest sprawa bardziej oceny moralnej, a nie dyskusji dla historyków.
>>> W Polsce istnieje kult żołnierzy wyklętych. Kim byli?
Oddział Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" dokonał zbrodni bez precedensu w dziejach Armii Krajowej. W trakcie rajdu na okolice litewskich Dubinek na Litwie zamordowano 68 osób. Co do tej liczby nie ma najmniejszych wątpliwości. Trzy czwarte tych ofiar to kobiety i dzieci, to też jest pewne. To był czerwiec 1944 r. W maju 1945 r. na Białostocczcyźnie ten sam oddział spalił trzy wsie białoruskie i zamordował kilkanaście osób, z czego tylko niektórym można udowodnić, że zajmowały się działalnością komunistyczną i były członkami PPR. W pożarze we wsi Potoka zginęło troje dzieci. Wielbiciele "Łupaszki" mówią, że zabicie dzieci było niezamierzone, ale przecież Potoka została spalona za nic, nie ma żadnego prawdziwego powodu, dla którego dokonano tej zbrodni.
Zastrzelono czterech mężczyzn, z czego jeden był członkiem PPR. U innego, 17-letniego chłopaka, znaleziono pistolet, więc zastrzelono jego i jego ojca. Zabito też brata tego PPR-owca. Po kilku dniach partyzanci wrócili i spalili całą wieś, w jednej chacie była trójka dzieci. Powtórzę: nic nie usprawiedliwiało spalenia tej wsi. Zarzuty wobec mieszkańców były nieprawdziwe.
To był atak odwetowy za wymordowanie przez Litwinów mieszkańców majątku Glinciszki, tej zbrodni oczywiście nikt nie kwestionuje. Natomiast w Dubinkach i innych litewskich miejscowościach zginęło ponad 60 osób zdecydowanie nieprzypadkowo. To byli policjanci, urzędnicy i osadnicy wojskowi wraz z rodzinami oraz ich pracownicy. To jest jasne, że ci ludzie zostali wytypowani wcześniej i zamordowani z zimną krwią. Siły AK miały rozkaz przeprowadzania odwetu, ale na policjantach, którzy dokonali zbrodni w Glinciszkach, a "Łupaszko" wybrał mordowanie ludności cywilnej.
Podziemie miało rozbudowaną sieć wywiadowczą także na Litwie. Praktycznie w każdej miejscowości istniał informator, który mógł ściągnąć na jej mieszkańców takie nieszczęścia, jak w Dubinkach.
Łupaszko powinien zaatakować umocniony posterunek, z którego pochodzili policjanci odpowiedzialni za Glinciszki, ale musiał obawiać się poważnych strat. Wysłał swoich ludzi w drugą stronę, mordować kobiety i dzieci.
Nie ma dowodów, bo nikt przecież na piśmie nie wydawał takich rozkazów, a tym bardziej ich nie archiwizowano. "Łupaszko" tych ludzi wysłał, a później nie wyciągnął w stosunku do nich żadnych konsekwencji za mordowanie cywilów. Skoro jego oddział słynął z nadzwyczajnej wręcz dyscypliny i posłuszeństwa wobec dowódcy, to niewyobrażalny jest scenariusz, że ktoś na własną rękę popełnił zbrodnię na taką skalę. Żołnierze żadnego z oddziałów nigdy tak się nie zachowali, zdarzały się przypadki pijaństwa, pojedyncze gwałty, zresztą takie jednostkowe sprawy były karane, ale zabicie tylu osób jest bez precedensu w dziejach Armii Krajowej na Wileńszczyźnie. W przypadku tych trzech spalonych wsi na Białostocczyźnie też możemy powiedzieć, że "Łupaszko" nie jest odpowiedzialny, bo go tam nie było, a pożary wzniecał jego podwładny Zygmunt Błażejewicz, ps. "Zygmunt". Ale to "Łupaszko" go posłał. Podkomendni Szendzielarza nie mogli działać bez jego rozkazu i wiedzy, po prostu takie są realia wojny.
Z całą pewnością. Był dowódcą tych ludzi, odpowiadał za nich, również za ich zbrodnie.
Mieszkańcy są tak samo podzieleni, jak mieszkańcy całej Polski. Decyzja o zmianie ulicy należała do radnych, wybranych przez ludzi, wniosek przeszedł jednym głosem, czyli możemy sobie wyobrazić, jak mieszkańcy są podzieleni. Myślę, że wielu nie ma zdania i się nie orientuje, z kolei bardziej aktywna część mieszkańców reaguje. Tablica z nazwą ulicy Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" była zamalowywana czerwoną farbą, pojawiały się napisy “zbrodniarz”. Część z kolei protestuje przeciwko zmianie nazwy. Sprawa obecnie jest w zawieszeniu, bo na decyzję rady miasta złożono zażalenie do wojewody. Chciałbym jednak podkreślić, że mieszkańcy Białegostoku nie podzielili się w tej sprawie według kryterium narodowościowego czy wyznaniowego. Prawosławnych radnych jest w 28 osobowej radzie miasta tylko czterech, sami więc nigdy by zmiany nie dokonali.
Bo on teraz jest przedmiotem świeckiego kultu. Wiele osób nie może pogodzić się z tym, że Polak, oficer, mógł dokonywać takich czynów, nie chcą tego przyjąć do wiadomości. Sam słyszałem, jak jeden polski dziennikarz mówił dziennikarzowi białoruskiemu: "To pan twierdzi, że polski oficer może mordować kobiety i dzieci?". Jak wiadomo to nie ma nic wspólnego z narodowością, zbrodni dokonuje pewien typ człowieka w określonych okolicznościach. U nas dominuje jednak wizja Polaków jako ofiar i niektórym trudno się pogodzić z tym, że Polacy byli też oprawcami.
Niedawno myślałem o życiorysie "Burego" i doszedłem do wniosku, że dopiero gdy przyłączył się do "Łupaszki", w maju 1944 r., zobaczył, że można tak postępować z ludnością cywilną. Zastrzegam, że to mój prywatny pogląd. Świadczy o tym fakt, że Bury nigdy wcześniej nie popełniał zbrodni na ludności cywilnej, dopiero później, gdy za sobą miał służbę w oddziale Szendzielarza. Bury przyłączył się do "Łupaszki" przed spaleniem wsi, nie było go tam, ale dostał przykład, że tak można, a wręcz należy postępować z wrogą ludnością cywilną. Dopiero po tym sam dokonał zbrodni na ludności cywilnej.
Do niedawna nie wiedzieliśmy o Dubinkach, wydawało się, że z rąk żołnierzy "Łupaszki" zginęło kilkanaście ludzi. Pełny wymiar zbrodni w Dubinkach był ukrywany. Pojawiały się relacje, że Dubinki to uzbrojona wieś, że doszło do walk, że ofiary cywilne były przypadkowe, i w ogóle zginęło 27 osób, a nie blisko 70. W przypadku Burego było oczywiste, że zginęło 80 niewinnych osób na Białostocczyźnie, ludzie to pamiętają, nie dało się tego ukryć. Ale to nieprawda, że Bury nie ma gloryfikatorów, jego zbrodnie wciąż niektórym nie przeszkadzają.