Deszczno. Krowy, o które martwił się m.in. Jarosław Kaczyński, nie dostaną schronienia. Część czeka rzeźnia

Właściciel obór, który miał przyjąć stado 180 krów spod Deszczna, wycofał się z umowy i nie da schronienia zwierzętom. Ekolodzy próbują znaleźć im nowe miejsce. Na razie mają je tylko dla 50 krów - pozostałe mogą trafić do rzeźni.
Zobacz wideo

Jak informuje "Wyborcza", nieoczekiwanie dla ekologów i wolontariuszy z umowy przyjęcia stada dzikich krów spod Deszczna wycofał się właściciel obór, który zobowiązał się do współpracy. - Nie chce już być dłużej kojarzony z tym stadem. Wylała się na niego fala hejtu, a obcy ludzie zaczęli publikować w internecie zdjęcia rozwalających się obór - wyjaśnia właściciel zagrody Ocalenie Tomasz Copija, w której zajmują się zwierzętami potrzebującymi pomocy.

Właściciel terenów odmówił przyjęcia stada 180 krów

Rolnik miał podpisać promesę sprzedaży 10 hektarów pola w okolicach Naczkowa pod Nysą w województwie opolskim oraz budynków gospodarczych dla krów (kupującym mieli być ekolodzy i anonimowy sponsor). Ich stan nie był najlepszy, ale zatrudniono już ekipy, które miały przeprowadzić remont, oraz wykonano wstępne wyceny. Żyjące od 20 lat na łąkach i pastwiskach krowy miały już w grudniu trafić do wyremontowanych obór.

- Wycofujemy się, to już zdecydowane. Nie podpisaliśmy umowy wstępnej, to nie było jeszcze dogadane. Mamy w okolicy pola, podobnie jak i inni znajomi rolnicy. Tu chodzi o stado dzikich krów, które w przyszłości mogą stanowić poważny problem i powodować szkody w okolicy - powiedział w rozmowie z dziennikarzami nto.pl jeden z rolników, do którego rodziny należą pola w Naczkowie. Decyzja jest ostateczna.

50 krów ma już nowe schronienie, pozostałych 131 zwierząt może trafić do rzeźni

Ekolodzy nie chcą jednak rezygnować z pomocy dla stada, dlatego na własną rękę próbują znaleźć im nowe schronienie. 15 krów trafi do zagrody Ocalenie, 15 przyjmie jedno z gospodarstw, 15 trafi do ośrodka OTOZ Animals, a kolejnych 5 przygarnie Fundacja Viva!. Niestety niepewna jest przyszłość pozostałych 131 krów. Jeśli nie znajdą domów, najprawdopodobniej trafią do rzeźni. 

Stado z Deszczna liczyło początkowo 185 zwierząt. Były to krowy, które od wielu lat żyły na wolności na terenach w okolicach Ciecierzyc. Ich poprzedni właściciel nie zapewnił im odpowiednich warunków, a później całkowicie stracił kontrolę nad stadem. Zwierzęta nigdy nie zostały zarejestrowane, ani przebadane. Pod koniec października 2018 roku stado miało zostać wybite. Wtedy w ich obronie stanęli ekolodzy, którzy przez 94 dni czuwali, by zwierzęta nie zostały zabite. Za stadem ujęli się w końcu prezydent Andrzej Duda oraz Jarosław Kaczyński. - Jest to kwestia relacji tego rządu i naszej formacji politycznej z tą częścią społeczeństwa, która jest wrażliwa, która lubi, kocha zwierzęta i angażuje się w tego rodzaju sprawy - cytował Jarosława Kaczyńskiego IAR. W maju minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski przekazał, że krowy zostaną odizolowane w jednym z gospodarstw

Zbiórka dla dzikiego stada krów prowadzona jest przez stronę ratujemyzwierzaki.pl

Więcej o: