Nowe fakty ws. wypadku, w którym zginęło dwóch nastolatków. Auto przechodziło z rąk do rąk

Trwa wyjaśnianie okoliczności tragicznego wypadku w Szalejowie Dolnym, w którym w połowie października zginęli 15 i 17-latek. Jak ustaliła prokuratura, samochód, którym jechała grupa nastolatków, kilkanaście miesięcy przed tragedią był kilkukrotnie sprzedawany.

Do tragicznego wypadku doszło 18 października około godz. 18.10 niedaleko kościoła w Szalejowie Dolnym w powiecie kłodzkim. Samochód osobowy na niemieckich numerach rejestracyjnych uderzył w drzewo. Autem jechało pięć osób. Tylko jedna miała ukończone 18 lat.

Pojazd prowadził 15-latek. Zginął na miejscu, podobnie jak jego 17-letni kolega. Inny z pasażerów - 16-letni - trafił do szpitala z ciężkimi obrażeniami. Drugiemu z 15-latków lekarze musieli z kolei wyciąć śledzionę. 

Jak podaje portal tvn24.pl, wiadomo, że jedynie 18-latek siedzący na środku tylnej kanapy miał w chwili wypadku zapięte pasy i to on miał jako jedyny zachować przytomność po uderzeniu w drzewo. Technicy nie natrafili na miejscu na ślady hamowania. 

Do wypadku może przyczynić się nie tylko duża prędkość, ale także brak skupienia. Korzystając z telefonu za kółkiem, zwiększasz ryzyko wypadku aż 23 razy:

Zobacz wideo

Wypadek w Szalejowie Dolnym. Nowe fakty

Śledczy badają okoliczności wypadku. Z informacji portalu wynika, że auto, którym jechali nastolatkowie, w ciągu kilkunastu miesięcy poprzedzających wypadek było kilkukrotnie sprzedawane różnym osobom.

Na razie nie wiadomo, w jakich okolicznościach samochód kilka dni przed tragedią trafił do ojca 15-latka, bo nie sporządzono żadnej umowy. Samochód miał też niedługo przed wypadkiem mieć zmienione tablice rejestracyjne z polskich na niemieckie. Dlaczego? Ten wątek również jest badany przez prokuraturę. 

Więcej o: