Pszczelarze nie mają wątpliwości, że ktoś celowo otruł pszczoły. Twierdzą, że sprawca musiał mieć rozeznanie w branży, ponieważ zadziałał jak profesjonalista. Rozprowadził w ulach białą trującą substancję, która spowodowała, że życie straciła połowa pszczół z pasieki należącej do jednego z mieszkańców Głuchołaz.
- Wszczęto dochodzenie w sprawie uśmiercenia pszczół. Te zostały zabezpieczone i zostaną przebadane przez powołanego do tego biegłego. Wszystko po to, by wyjaśnić, czy i jak zostały otrute - powiedział młodszy aspirant Mateusz Schweiger z policji w Nysie, cytowany przez TVN24.pl. - Trwają czynności w celu wyjaśnienia okoliczności tego zdarzenia i ustalenia osoby odpowiedzialnej za to, co się stało - dodał.
Mazistą substancje właściciel pasieki znalazł w sumie w 30 ulach. Całkowicie wytruto zwierzęta z 20 z nich, w pozostałych 10 część pszczół przeżyła, ale nie jest w najlepszej kondycji. Po dokonaniu tego odkrycia poszkodowany pszczelarz zgłosił się do lokalnego branżowego koła.
- Jesteśmy pewni, że to było świadomie zatrucie pszczół – powiedział portalowi Nasze Miasto Antoni Ożug, prezes koła Związku Pszczelarzy w Głuchołazach. - Właściciel pasieki poszedł tam rano i na wlotkach do uli zobaczył bardzo dużo martwych pszczół. Natychmiast zawiadomiliśmy policję, policyjny technik zebrał na miejscu ślady. W pasiece była też komisja burmistrza z udziałem lekarza weterynarii i przedstawiciela Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin - tłumaczył szef koła.
Stwierdził także, że sprawcą musiał być "ktoś z branży", bo doskonale wiedział, jak zbudowany jest ul.