19 października około 4 nad ranem grupa przyjaciół stała pod jednym z lubelskich klubów. Wśród nich był 21-letni Nigeryjczyk, który dwa razy został zaatakowany przez nieznanego agresora. Trafił do szpitala z pękniętą żuchwą. Okazało się, że młody mężczyzna musiał przejść operację, której kosztów nie pokryło jego studenckie ubezpieczenie. Na domiar złego policja, która bada sprawę, uznała, że na razie nie ma przesłanek do tego, aby uznać, że do ataku doszło na tle narodowościowym.
Jak podaje "Dziennik Wschodni", przyjaciele zaatakowanego studenta zwracali uwagę, że jeden z mężczyzn krążących wokół klubu wziął sobie Nigeryjczyka za cel. Najpierw rzucił w jego kierunku plastikowy kubek z piwem. Kiedy jednak chłopak nie reagował na zaczepki, agresor podszedł do niego i z całej siły uderzył go w twarz.
Chłopak trafił do szpitala z pękniętą żuchwą i musiał przejść operację. Jak się okazało - dosyć kosztowną, ponieważ jego ubezpieczenie wykupione na terenie Polski nie pokryły kosztów leczenia w wysokości 4,8 tys. zł. Dlatego też przyjaciele pobitego studenta zorganizowali zbiórkę pieniędzy za pomocą portalu zrzutka.pl.
Na razie kwalifikacja prawna czynu nie została jeszcze ustalona, trwa postępowanie. Jednak Kamil Gołębiowski, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Lublinie w rozmowie z "DW" podkreśla, że nie padły wprost żadne sformułowania sugerujące, iż atak nastąpił na tle rasistowskim. Cały czas trwa sprawdzanie nagrań z monitoringu, ma zostać również powołany biegły. Sam poszkodowany nie chciał podawać mediom swoich personaliów ani pokazywać się na zdjęciu.
W Lublinie w ostatnim czasie doszło już do kilku napaści i pobić na tle narodowościowym. Ofiarami ataków padli m.in. 26-letni Nigeryjczyk, 24-letni Ukrainiec i 25-letni Turek.