Pierwsza rozprawa odbyła się ks. Piotra M. odbyła się w piątek 25 października w Sądzie Rejonowym w Zgorzelcu. Oskarżony wkroczył na salę rozpraw tak, jakby za chwilę miał poprowadzić nabożeństwo: ze śpiewem na ustach. Odśpiewał psalm "Zbawienie przyszło przez krzyż". Twierdził, że do winy się nie przyznaje i że nigdy nie zostawał sam z dziewczynkami, o których molestowanie jest oskarżony.
W sądzie zjawiło się około 300 osób. Byli wśród nich parafianie z Ruszowa, którzy nie wierzyli w winę swojego proboszcza, ale również przedstawicielki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Działaczki swoją obecnością chciały zamanifestować wsparcie dla skarżących. To matki dwóch niepełnosprawnych intelektualnie dziewczynek - Julii i Alicji. Proboszcz miał je molestować podczas przygotowań do Pierwszej Komunii.
Jak podają "Fakty" TVN, dziewczynki zgodnie zeznały, że ksiądz doprowadzał do sytuacji, że znajdował się z dziećmi sam na sam, po czym rozbierał je, całował i dotykał w miejscach intymnych. Przeciwko proboszczowi zeznawały także dorosłe już kobiety, które miały być dokładnie w ten sposób molestowane przez ks. Piotra w latach 80. Te czyny uległy jednak przedawnieniu.
Większość parafian stoi murem za swoim proboszczem. Do sądu przynieśli różańce i modlili się za korzystny dla niego wyrok. Jak relacjonuje wrocławska "Gazeta Wyborcza", mówili m.in., że "czuł dzieci, umiał się z nimi obchodzić i za tę miłość jest sądzony". Można było też usłyszeć, że "krajem rządzi szatan", a winą obarczano "esbecję" i "LGBT".
- To jest analfabetyzm religijny. Dla mnie, jeżeli ktoś czyni w takich sytuacjach demonstrację religijną, to jest nie na miejscu. Nie przynosi to chwały - powiedział mecenas Artur Nowak, pełnomocnik pokrzywdzonych.