Dariusz Joński i jego sztab zatrzymali sprawcę kolizji. "To nie jest wyborczy pic!"

We wtorek 8 października po południu w Zgierzu doszło do kolizji. Spowodował ją kierowca, który jechał bez uprawnień. Na miejsce szybko przyjechała policja, ale sztab Dariusza Jońskiego, kandydata KO do Sejmu, był szybszy. To właśnie drużyna Jońskiego, która prowadziła kampanię w okręgu sieradzkim, zatrzymała pirata drogowego i zabrała mu kluczyki.
Zobacz wideo

Polityk Inicjatywy Polska tak opisuje zdarzenie w rozmowie z Polsat News:

Zajechaliśmy mu drogę, wyskoczyliśmy z samochodu, wyciągnęliśmy gentlemana, który kierował, wyjęliśmy kluczyki i wezwaliśmy policję, która przyjechała bardzo szybko, w ciągu 10 minut.

Dariusz Joński: Każdy by się tak zachował

Sztab Jońskiego - podróżujący wyborczym busem - zauważył na drodze samochód poruszający się zygzakiem i bez świateł. Stwarzał on niebezpieczeństwo dla innych uczestników ruchu, wjeżdżając co i raz na trotuar.

Za chwilę okazało się, że auto gwałtownie skręciło w prawo i zderzyło się z innym samochodem, jadącym z przeciwnej strony.

Jak relacjonował polityk w rozmowie z Polsatem, obaj mężczyźni zachowywali się bardzo dziwnie i nerwowo, a pasażer auta próbował uciekać, ale został zatrzymany przez jednego ze sztabowców. Wkrótce okazało się, że nie miał uprawnień do prowadzenia samochodu. Dostał mandat w wysokości 500 zł.

Oficer prasowa Komendy Powiatowej Policji w Zgierzu potwierdziła w rozmowie z Gazetą.pl, że we wtorek około godziny 18 policja otrzymała takie zgłoszenie. Powiedziała też, że patrol uczestniczący w interwencji potwierdził iż współpracownicy polityka KO ujęli kierowcę bez uprawnień.

Dariusz Joński nie czuje się bohaterem. "Każdy by się tak zachował" - napisał na Twitterze.

To już drugi raz, gdy polityk pomaga obywatelowi w potrzebie

Dariusz Joński już raz w tej kampanii ocalił zagubiona grzybiarkę.

- Zauważyliśmy stojącą przy drodze starszą panią, która machała ręką, próbując zatrzymać samochody. Zatrzymaliśmy się i okazało się, że pojechała z synem i córką na grzyby i się zgubiła. Nie miała telefonu, więc stała przy drodze. Oczywiście panią zabraliśmy i mogła poczuć kampanijny klimat, bo po drodze jeszcze rozwieszaliśmy plakaty - opowiedział dziennikarzom.

Więcej o: