Dziennikarze Radia Kielce dotarli do zgłoszeń mieszkańców Łagowa, Bielin i Daleszyc, którzy ostrzegają przed "mafią rumuńskich grzybiarzy". Cytowani przez rozgłośnie świadkowie mówią o grupie kilkunastu osób, które widząc pojedynczych grzybiarzy napadają na nich i zabierają im zbiory.
- W Złotej Wodzie kobietę pobili, pod Bielinami chłopa zagazowali. Kobiety już nie chodzą na grzyby, bo się boją, ale chłop też się nie obroni, jak podejdzie do niego kilku innych - mówi jeden z rozmówców. Niektórzy twierdzą, że w te okolice przyjeżdżają duże grupy obcokrajowców, a w miejscu ich zbiórki parkuje czasem nawet około 30 busów.
>>Wyglądają na jadalne, ale mogą być niebezpieczne. Tych grzybów lepiej nie zbierać:
Karol Macek, z Komendy Miejskiej Policji w Kielcach potwierdził, że funkcjonariusze otrzymują zgłoszenia na temat kradzieży koszyków z grzybami, jednak do tej pory żadne z nich się nie potwierdziło. - Pierwsze zgłoszenie mieliśmy 24 września z terenu gminy Łagów, małżeństwo wychodziło z lasu i podjechała do nich grupka osób obcej narodowości. Natomiast policjanci nie potwierdzili, żeby doszło tam do jakiegoś przestępstwa. Mieszkańcy obawiają się obcokrajowców, dlatego zawiadomili o tym policjantów, ale nikt im nic nie zrobił - podsumowuje policjant. Inny przypadek opisuje "Wyborcza": zgodnie z informacjami policji zgłoszenie dotyczyło kradzieży telefonu komórkowego przez osoby obcej narodowości. Okazało się jednak, że zgłaszający sprawę był nietrzeźwy, a "skradziony" telefon miał cały czas przy sobie.
Funkcjonariusze zapewniają, że nie lekceważą doniesień mieszkańców, a w okolice wskazane przez świadków wysyłane są patrole policji. Dodatkowo same lasy patrolowane są przez straż leśną i leśników: kontrole zarządzone zostały między innymi w lasach Cisowsko-Orłowińskiego parku Krajobrazowego.
Policjanci potwierdzają tylko, że w ostatnim czasie w województwie świętokrzyskim pojawiło się więcej obcokrajowców-grzybiarzy. - Nocują w lasach i zbierają grzyby. Ostatnio nocowali koło Nowej Słupi. Sprawdziliśmy to miejsce, to m.in. rodziny z dziećmi. Spali w samochodach. Nie jest to zabronione i nie stwierdzono, żeby łamali prawo - przyznał Karol Macek w rozmowie z "Wyborczą".