- Odebrałam dzisiaj telefon od kurator sądowej, że chce się z nami spotkać i przeprowadzić wywiad środowiskowy - powiedziała portalowi niezalezna.pl Marzena Baryła, matka 15-letniego Jakuba. - Nie wiem, o jaką sprawę chodzi, bo nie dostałam żadnych dokumentów, ale może dotyczyć tylko tamtych wydarzeń, bo w internecie wyczytałam, że jakaś organizacja odgrażała się powiadomieniem sądu - dodaje.
15-letni Jakub Baryła był jedną z osób, które 10 sierpnia blokowały przejście ulicami Płocka pierwszego w historii miasta marszu równości. Chłopak stał na trasie zgromadzenia trzymając w dłoniach krzyż opleciony różańcem. Jego zdjęcia obiegły sieć i zostały szybko podchwycone przez prawicowe media. On sam tłumaczył: - Blokując z krzyżem w ręku Marsz Równości w Płocku chciałem przypomnieć gest ks. Skorupki z bitwy z bolszewikami.
Przekazanie informacji "o chłopcu, który pozbawiony opieki utrudniał działania policji" deklarował Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.
Sąd Rejonowy w Płocku poinformował nas, że postępowanie dotyczy czterech nieletnich osób, które miały "używać nieprzyzwoitych i wulgarnych słów" w stosunku do uczestników marszu. Zawiadomienie jednak złożył nie organizacja, a policja. - Po Marszu Równości wpłynęło zawiadomienie policji do sądu rodzinnego, dotyczące zachowania czterech nieletnich. Sąd podjął w tym zakresie czynności zmierzające do ustalenia, czy takich zachowań się dopuścili i czy wykazują przejawy demoralizacji - poinformowała Gazeta.pl sędzia Iwona Wiśniewska-Bartoszewska.
W związku z tym, że sprawa dotyczy osób nieletnich, sędzia nie zdradziła, czy wśród tych czterech osób jest Jakub Baryła.