Afera podkarpacka ma dwóch głównych bohaterów - braci R., Aleksieja i Jewgenija z Ukrainy. Obydwaj mieszkali od lat 90. w Polsce i prowadzili biznes hotelarski. Jednak po latach wyszło na jaw, że od 2004 do 2017 roku mężczyźni handlowali kobietami i zmuszali je do prostytucji. Obydwaj zostali aresztowani w 2016 roku, ale otrzymali bardzo łagodne kary: skazano ich na rok i półtora roku więzienia. Są już na wolności.
Z zeznań byłego agenta CBA Wojciecha J. wynika, że w agencjach towarzyskich braci R. miały być kamery, a wizyty przeróżnych gości miały być rejestrowane. W ten sposób Ukraińcy mieli w razie czego zabezpieczać się, jeśli ktoś zacząłby interesować się ich przestępczym biznesem. Prokuratura twierdzi jednak, że żadnych taśm nie znaleziono.
Jak informuje "Rzeczpospolita", bracia R. w 2011 r. w zawiadomieniu złożonym do prokuratury poinformowali, że Służba Bezpieczeństwa Ukrainy od 2007 r. szukała informacji o klientach korzystających z ich agencji towarzyskich. Chodziło w szczególności o polityków i biznesmenów. Według braci R., SBU miała m.in. wzywać w tej sprawie na nieformalne rozmowy ukraińskie tancerki. Ukraińcy mieli twierdzić, że przekazali oficerom SBU blisko milion złotych i jednocześnie nie dali się zwerbować.
W jawnej części akt brakuje informacji, czy polskie służby badały ten wątek i czy zdołały w jakikolwiek sposób potwierdzić prawdziwość zeznań.