Podczas czwartkowej konferencji w Bytomiu premier Mateusz Morawiecki ogłosił zmiany w normach alarmowych dla smogu. Nowe widełki oznaczają, że alarm smogowy miałby być ogłaszany przy 150 mikrogramach pyłu PM10 na metr sześcienny (obecnie 300 µg/m3).
Z kolei o stanie powietrza wszyscy byliby informowani, gdy PM10 na metr sześcienny wyniesie co najmniej 100 mikrogramów (obecnie 200 µg/m3). W praktyce oznacza to, że teraz o wiele wcześniej Polacy będą alarmowani o stanie powietrza niż dotychczas.
Jak mówił, także obecny na konferencji w Bytomiu, minister środowiska Henryk Kowalczyk, ta decyzja to efekt porozumienia między ministerstwami: środowiska i zdrowia. Zgodnie z zapowiedziami premiera Morawieckiego to tylko etap w zmianach w zakresie alarmowania o stężeniu PM10. Kolejny ma obniżyć pułap norm alarmowych z 150 µg/m3 do 80 µg/m3.
Na te słowa i deklaracje przedstawicieli władzy zareagowali działacze z Polskiego Alarmu Smogowego, którzy obniżenie norm pochwalili, ale czekają na efekty takich działań.
O zmniejszenie poziomu alarmowania dla PM10 z absurdalnych 300 ug/m3 apelowaliśmy od dawna! Oby za zmianą szedł także sprawny system ostrzegania (działający też w weekendy), bo póki co kuleje! Nadchodzący sezon grzewczy będzie sprawdzianem!
- czytamy w tweecie PAS.
Maciej Głogowski z TOK FM gorzko skomentował te zapowiedzi, odnosząc się do treści tweeta premiera. Padło w nim bowiem: "Realnie stawiamy czoła prawdziwym problemom, które przez lata były zamiatane pod dywan". Głogowski skwitował to krótko: "Po czterech latach rządów na trzy tygodnie przed wyborami".