Z relacji świadków, do których dotarł "Super Express", wynika, że młodzi ludzie tuż przed wypadkiem "driftowali" przy Kanale Piastowskim.
- Przejechali obok mnie, i to tak, że omal mnie nie przewrócili. Za kierownicą siedział chłopak, a na jego kolanach dziewczyna - opowiada pan Wiesław, który w momencie wypadku przebywał nad kanałem.
Przyznał, że kiedy zobaczył, że nastolatka siedzi na kolanach kolegi, który kieruje samochodem, chciał do nich podejść i zwrócić im uwagę. W końcu zrezygnował. Za chwilę jednak zobaczył, że samochód zawraca i jedzie prosto w stronę wody.
- Dobiegłem pierwszy, potem dołączyli inni wędkarze. Jeden z chłopców o własnych siłach wyszedł po drabince na nadbrzeże. Auto już było pod wodą. Zawiadomiliśmy służby - opowiada świadek.
Do wypadku doszło we wtorek wieczorem. Samochód osobowy wpadł do Kanału Piastowskiego. W auta udało się wydostać jednemu z pasażerów - 14-letniemu chłopcu. Tuż przed wypadkiem z auta miał wysiąść jeszcze jeden chłopak. Dwie osoby pozostały w środku - dziewczyna i chłopak w wieku 15 lat.
W akcję ratunkową zostali zaangażowani policjanci, strażacy, ratownicy medyczni, nurkowie, straż graniczna, Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa oraz Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Mimo to dopiero po dwóch godzinach udało się wydobyć z wody osoby, które utknęły w aucie. Nie pomogła reanimacja - oboje zmarli.
Nie wiadomo, skąd dzieci wzięły samochód. Prokuratura wszczęła śledztwo w kierunku przyczyn wypadku drogowego w ruchu lądowym ze skutkiem śmiertelnym.