99-letnia Ewa Bebek żyła bardzo skromnie i przez ostatnie 30 lat zdołała odłożyć cztery tysiące złotych. W ubiegły piątek mieszkająca samotnie staruszka padła ofiarą grupy złodziei. Do jej mieszkania weszła para podająca się za pracowników administracji i przez pół godziny odwracała jej uwagę, podczas gdy ich wspólnik niepostrzeżenie wyniósł ukryte w sypialni oszczędności. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze - gdy sprawę nagłośniły media, do pani Ewy popłynęły z całej Polski pieniądze oraz wyrazy współczucia.
Pani Ewa nie spodziewała się tak szczęśliwego zwrotu akcji. Bielska Fundacja Serca dla Maluszka, poruszona bezczelnością złodziei, zorganizowała zbiórkę dla "babci Ewy". Polacy okazali się wyjątkowo hojni.
99-latka przez ostatnie lata odmawiała sobie prawie wszystkiego. Janusz Wójcik, z którego rodziną pani Ewa przyjaźni się od pokoleń, twierdzi, że starsza pani pogodziła się już z myślą, że nie stać jej ani na remont mieszkania, ani na aparat słuchowy, ani na nowe zęby. Przestała nawet chodzić do kościoła, ponieważ niedosłyszała.
Miała tylko jedno marzenie: postawić na działce nową altankę, w miejsce tej, która jakiś czas temu się zawaliła. To na ten cel pani Ewa odkładała pieniądze. Teraz okazało się, że pieniędzy od darczyńców wpłynęło na fundacyjne konto tyle, że wkrótce będzie mogła zrealizować wszystkie dotychczas niespełnione plany.
- Ciocia musi teraz odpocząć, a potem będziemy powoli się zastanawiać, jak wydać te pieniądze - powiedział w rozmowie z TVN24 Janusz Wójcik, który opiekuje się starszą panią. Na razie bielska fundacja zaproponowała, że będzie opłacać pani Ewie czynsz i robić zakupy. Pracownicy zamierzali od razu zorganizować dla niej remont całego mieszkania, ale staruszka z wrodzoną sobie skromnością stwierdziła, że takie wygody nie są potrzebne osobie, która "za chwilę będzie miała sto lat".