"Nie lękajcie się" po audycie kończy działalność. To pokłosie afery związanej z wyłudzaniem pieniędzy

Najsłynniejsza fundacja niosąca pomoc ofiarom księży pedofilów kończy działalność po audycie, który przeszła organizacja. O przeprowadzeniu go zdecydowano, gdy media nagłośniły sprawę rzekomego wyłudzenia pieniędzy przez Marka Lisińskiego
Zobacz wideo

Po opublikowaniu informacji o wyłudzeniach rada fundacji zleciła wewnętrzną kontrolę, zabezpieczając środki organizacji. Audyt wykazał, że błędnie księgowano wydatki, choć pieniądze nie zostały w żaden sposób przywłaszczone czy wyłudzone. Zakwestionowano również liczne wydatki Lisińskiego.
Władze fundacji zdecydowały, że nie będą dłużej działać pod szyldem organizacji. Do czasu formalnej likwidacji fundacja dalej będzie udzielać bezpłatnej pomocy.

W maju były już szef fundacji "Nie lękajcie się" podał się do dymisji. Decyzja była pokłosiem afery, która wybuchła po publikacji "Gazety Wyborczej". Dziennik poinformował, że Lisiński miał wyłudzić pieniądze od ofiary wykorzystywanej seksualnie przez księdza.

Domagał się też zapłaty za wystąpienie w filmie braci Sekielskich "Tylko nie mów nikomu", na co twórcy się nie zgodzili.

Szef fundacji "Nie lękajcie się" miał wyłudzić 30 tys. zł

Lisiński miał zwrócić się o pożyczkę do Katarzyny - ofiary księdza pedofila, której przyznano milion złotych zadośćuczynienia i zaległą rentę od zgromadzenia zakonnego, do którego należał ksiądz Roman B. Ksiądz przetrzymywał 13-letnią wówczas dziewczynkę w mieszkaniu i przez kilkanaście miesięcy brutalnie gwałcił. W tym czasie zabierał ją m.in. na pielgrzymki, a sytuacja nie wzbudziła podejrzeń innych duchownych. Zakon Towarzystwa Chrystusowego opłacał jednego z adwokatów, którzy bronili księdza.

Sprawę księdza Romana szeroko opisała na łamach "Gazety Wyborczej" Justyna Kopińska. Reportaż "Ksiądz pedofil odprawia dalej" znajdziesz na stronie "Dużego Formatu" >>>

Dwa tygodnie po przyznaniu odszkodowania, do Katarzyny napisał Lisiński. Powiedział kobiecie, że ma raka trzustki i poprosił o pieniądze na nowatorską operację. Kobieta przekazała Lisińskiemu 30 tys. zł - 20 tysięcy na umowę pożyczki, dziesięć w prezencie. - Nie mogłam spać, jak mi o tym napisał. Człowiek, który tyle dla nas, ofiar, zrobił, któremu tak ufałam, śmiertelnie chory? - opowiadała Katarzyna w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Szef fundacji nie chciał jednak przedstawić Katarzynie żadnych dokumentów z przebiegu operacji. "Taki zabieg miałem robiony i to dzięki temu mogłem szybko wrócić do czynnego życia. Tak wygląda teraz moje ciało. Mam plamy i zmiany na ciele. To są blizny. Nadal chcesz dokumentacji?" - napisał w wiadomości do kobiety. 

Po tej dziwacznej wiadomości nabrałam już pewności, że mnie oszukał. Wiedział, że żyję w czterech ścianach, nie mam z nikim kontaktu i nigdy go nie sprawdzę

- opowiadała Katarzyna.

Dymisja i oświadczenie Marka Lisińskiego

Gdy sprawa wyszła na jaw, rada fundacji przejęła kontrolę nad funduszami "Nie lękajcie się", którymi dotychczas jednoosobowo zarządzał Lisiński. Dotychczasowy prezes podał się do dymisji i wystosował oświadczenie:

"Swoimi działaniami zawiodłem zaufanie samych ofiar duchownych, które zwróciły się do mnie o pomoc, jak i osób działających w Zarządzie i Radzie Fundacji, które nie wiedziały o moich działaniach narażających na szwank dobre imię i wiarygodność Fundacji".

Więcej o: