Katarzyna, ofiara księdza Romana B., który więził i gwałcił ją już jako 13-letnią dziewczynkę, uzyskała najwyższe w historii Polski odszkodowanie: 1 milion złotych oraz 800 złotych renty wypłacanej co miesiąc. Wyrok wydał Sąd Apelacyjny w Poznaniu.
Towarzystwo Chrystusowe od początku zapowiadało, że będzie się starało wyrok podważyć.
Duchowni z Towarzystwa Chrystusowego za pomocą swojego pełnomocnika, złożyli skargę kasacyjną, Jak ustalił TOK Fm, Sąd Najwyższy zdecydował, że rozważy kasację. Sprawa będzie rozpatrywana w przyszłym roku.
- Kościół nie jest nietykalny, świętość została ruszona. To przede wszystkim sukces Kasi, która mimo dramatycznych przeżyć odważyła się wystąpić przeciwko tak potężnej instytucji. Wielki szacunek dla niej, bo nie wszystkie osoby by to zniosły - mówił tuż po ogłoszeniu wyroku ówczesny prezes fundacji "Nie lękajcie się" Marek Lisiński.
2 października 2018 r. po raz pierwszy w Polsce wymiar sprawiedliwości uznał, że organizacja kościelna ponosi odpowiedzialność cywilną za czyny księdza - jej "pracownika". Chrystusowcy natomiast do ostatniej chwili twierdzili, że jako instytucja nie poczuwają się do odpowiedzialności za czyny ks. Romana B.
- Wypłacenie zadośćuczynienia nie ma nic wspólnego z uznaniem odpowiedzialności. Wykonujemy wyrok, ale nadal się z nim nie zgadzamy - stwierdził reprezentujący duchownych mecenas Krzysztof Wyrwa w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Towarzystwo w swoich wypowiedziach dla mediów podkreślało, że kwotę potrzebną na wypłatę odszkodowanie pokrzywdzonej kobiecie musiało pożyczyć. Teraz liczy na jej zwrot w całości.
Ksiądz Roman B. został wydalony ze stanu duchownego, jednak nie nastąpiło to od razu po ujawnieniu skali jego niegodziwości. Skazano go na cztery lata pozbawienia wolności. Dostał też czteroletni zakaz wykonywania zawodów związanych z uczeniem dzieci. Po tym, jak wyszedł z więzienia, zamieszkał w domu Towarzystwa Chrystusowego w Puszczykowie pod Poznaniem. Odprawiał msze. Wydalono go ze stanu kapłańskiego dopiero wtedy, kiedy sprawą zainteresowały się media.
Historią Katarzyny żyła cała Polska po nagłośnieniu jej przez Justynę Kopińską w "Dużym Formacie". Ksiądz Roman B. przekonał niewydolnych wychowawczo rodziców 13-letniej parafianki, że powinna zamieszkać w szkole z internatem, gdzie miał ją zawieźć. Pod tym pozorem uprowadził dziewczynkę i przetrzymywał ja w pustym mieszkaniu swojej matki, gdzie wielokrotnie ją gwałcił. Jej gehenna trwała kilkanaście miesięcy, aż w końcu Katarzyna odważyła się opowiedzieć o wszystkim pedagogowi ze świetlicy.
"Zaczął zmuszać mnie do brania leków. (...) Byłam otępiała, senna. (...) W kolejnych dniach zaczął mnie bić, poniżać, groził, że mnie zabije. (...) Często zabierał mnie na plebanię w Stargardzie. Jedliśmy obiad z księżmi, a potem brał mnie do swojego pokoju. (...) Księża się nie dziwili, że śpię u niego” - relacjonowała ofiara księdza pedofila.
"Gdyby nie uczył religii, gdyby nie był księdzem, to do jego spotkania z pokrzywdzoną w ogóle nie doszłoby. Gdyby nie wykorzystał swojej funkcji księdza do zdobycia zaufania pokrzywdzonej, szkoda nie zostałaby wyrządzona" - to najważniejsze zdanie z uzasadnienia precedensowego wyroku.