Do wypadku doszło przed godziną 11 w niedzielę 1 września. Dwa pojazdy zderzyły się we wsi Kamionka, przez którą przebiega krajowa droga nr 43, łącząca Wieluń z Częstochową. Chcąc wjechać na tę drogę, 53-latek prowadzący zielony pojazd minął znak mówiący, że musi ustąpić pierwszeństwa, ale mimo to wjechał pod inny samochód. Siła, z jaką zderzyły się dwa auta była tak duża, że zielony pojazd wpadł do oddalonego o kilkanaście metrów rowu, z kolei drugi zjechał z drogi i zniszczył drewniany płot - relacjonuje tvn24.pl.
Zanim na miejsce wypadku przyjechały służby, do rannych dotarli okoliczni mieszkańcy. Wyciągnęli z zielonego samochodu 53-latka, starając się mu pomóc. Jadąca tym samym pojazdem 79-letnia kobieta została zakleszczona. Jak informuje portal wielun.naszemiasto.pl, na miejscu wylądował śmigłowiec LPR i zabrał ją do szpitala. Kiedy medycy dotarli do poszkodowanych, kierowca zielonego samochodu już nie żył. Jego matki również nie udało się uratować.
Mieszkańcy Kamionki zauważyli, że drugi pojazd jest pusty. Początkowo sądzili, że kierowca wypadł z samochodu, ale go nie znaleźli. Służby ustaliły, że prowadzący ten pojazd oddalił się z miejsca wypadku. Nie wiedzieli jednak, że był to ich kolega - policjant z wydziału prewencji wieluńskiej policji.
Okazało się, że 39-letni mężczyzna wysiadł z pojazdu i przez ponad 10 godzin szedł pieszo wzdłuż drogi. Pokonał ponad 20 kilometrów, po czym upadł. Znaleźli go przypadkowi przechodnie. Mężczyzna miał obrażenia głowy i klatki piersiowej. Policjant został przewieziony do szpitala. Badania wykazały, że w momencie wypadku był trzeźwy. Służby ustalają, dlaczego oddalił się z miejsca.
- Ponieważ w wypadku uczestniczył funkcjonariusz policji, to wszczęte zostało wewnętrzne, policyjne postępowanie. Chcemy jak najdokładniej poznać okoliczności tej tragedii - w rozmowie z TVN24 powiedziała aspirant Katarzyna Grela, rzeczniczka wieluńskiej policji.