Film "Polityka" kończy się informacją o tym, że bohater, którego gra Antoni Królikowski, nie jest Bartłomiejem Misiewiczem, a twórcy wyrażają ubolewanie, że nie odcięli się od utożsamiania bohatera z politykiem jeszcze na etapie produkcji - podaje "Wirtualna Polska".
Dlaczego Patryk Vega zdecydował się na taki ruch? Ma to z pewnością związek z pozwem cywilnym, który złożył przeciwko twórcom Bartłomiej Misiewicz - były rzecznik MON i bliski współpracownik Antoniego Macierewicza. Polityk domagał się w nim sądowego wstrzymania premiery oraz dystrybucji filmu "Polityka". Chciał również, aby na początku filmu, na filmowych plakatach oraz w mediach znalazły się przeprosiny i żeby z filmu Patryka Vegi zostały usunięte sceny, które naruszają jego wizerunek. Po medialnej wrzawie Bartłomiej Misiewicz wycofał oskarżenie.
Patryk Vega nie odcinał się wcześniej od utożsamiania bohatera, w którego wciela się Antoni Królikowski z byłym rzecznikiem MON. Wręcz przeciwnie. Przykładem może być m.in. to, że w programie "Onet Rano" reżyser żartował, że Misiewicz powinien mu zapłacić za to, że "nie zatrudnił w tej rol jakiegoś warchlaka, tylko przystojnego Królikowskiego". W kontekście filmu "Polityka" Vega wspominał o byłym rzeczniku MON wielokrotnie, m.in. na nagraniu opublikowanym na Facebooku, w którym mówił, że politycy PiS zabiegali o wypuszczenie Bartłomieja Misiewicza z aresztu, aby ten mógł zablokować premierę jego filmu.